Paweł Cichosz
III miejsce
Szkoła: I Liceum Ogólnokształcące w Łęcznej im. Jana Zamoyskiego
Klasa: II
Opiekun:
Tytuł pracy: „Być jak Oni, czyli co nam pozostało po Żołnierzach Wyklętych?”
1 marca 2013 r. już po raz trzeci będziemy obchodzić Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”- święto państwowe ustanowione ustawą z dnia 3 lutego 2011 roku. Data nie jest przypadkowa; właśnie tego dnia w 1951 r. zamordowano strzałem w tył głowy członków
IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Po 48 latach od śmierci ostatniego z „Wyklętych”, a więc Józefa Franczaka ps. ,,Lalek”, Sejm RP zdecydował się uczcić żołnierzy antykomunistycznego podziemia zbrojnego po 1944 r. Inicjatywa jak najbardziej godna, ale nie sposób nie zadać sobie pytania: Dlaczego tak późno? Podobno w naszym kraju obalono komunizm już w 1989r., toteż czy aby do uhonorowania ludzi, którzy do końca
nie złożyli broni w walce z czerwonym okupantem nie powinno dojść dużo wcześniej? Koniecznym do odpowiedzi na powyższe pytania jest znajomość historii Polski w latach 1944-89, umiejętność wyjaśnienia terminu „Żołnierze Wyklęci” i zdanie sobie sprawy z celów, jakie postawili przed sobą niezłomni żołnierze.
Na początku stycznia 1944 r. do Polski po raz kolejny wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. Jak będzie to jeszcze utrwalane przez PRL-owską propagandę przez długie lata, Sowieci mieli wyzwolić nasze ziemie spod niemieckiej okupacji i przynieść Polakom, tak wyczekiwane od 1939 r., wolność i pokój. Trudno było się spodziewać, że zadaniem radzieckiej armii, która jeszcze kilka lat wcześniej dokonała agresji na II RP, realizując postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow, będzie ostateczne wyzwolenie kraju spod agresora i doprowadzenie do odzyskania jego niepodległości. Rzeczywistość okazała się brutalna i po wspólnych walkach polskich organizacji wojskowych (AK, NSZ) i Armii Czerwonej w ramach akcji „Burza” przeciw wycofującym się wojskom niemieckim, rozpoczęło się rozbrajanie polskich oddziałów. Dochodziło do aresztowań i morderstw dowódców, a żołnierzy opierających się wstąpieniu do wojska gen. Zygmunta Berlinga zsyłano do łagrów. Sowieci zajęli się likwidacją konspiracji niepodległościowej, przygotowywali kraj pod swoje rządy. Po konferencji jałtańskiej Polska znalazła się w radzieckiej strefie wpływów; na mocy jej postanowień miały się odbyć wolne, powszechne wybory do Sejmu Ustawodawczego. Wybory te jednak zostały przez komunistów sfałszowane. Polska miała odzyskać wolność, tymczasem zmienił się tylko okupant i forma okupacji. Nadchodziły nowe, mroczne czasy.
Byli jednakże żołnierze, którzy nie pogodzili się z rzeczywistością, żołnierze którzy nie zamierzali złożyć broni aż do momentu, gdy Polska będzie krajem prawdziwie niepodległym. Dla nich koniec II WŚ nie oznaczał zakończenia walk, przed sowieckim „wyzwolicielem” musieli kryć się po lasach. Takie konspiracyjne organizacje wojskowe jak m.in. Wolność i Niezawisłość, Narodowe Zjednoczenie Wojskowe czy też Narodowe Siły Zbrojne po 1944 r. były jednymi z ostatnich aktów oporu przeciw sowietyzacji Polski. ,,Wyklęci” nie mieli szans skutecznie przeciwstawić się komunistom, tocząc partyzancką walkę żyli w nadziei wybuchu III WŚ, która miała zmienić porządek na międzynarodowej arenie politycznej i tym samym sytuację państwa. Do kolejnego totalnego konfliktu militarnego, jak wiemy z historii, nie doszło. Dlaczego więc, te porozrzucane po lasach, słabo uzbrojone oddziały żołnierzy, stanowiły tak wielkie zagrożenie dla systemu komunistycznego? Byli to ludzie niezłomni, jak to mawia Adam Broński 1, syn legendarnego kpt. ,,Uskoka”, czyli tacy którzy mogli stać się motywem do działań niepodległościowych i antykomunistycznych dla późniejszych pokoleń. W interesie rządzących należało ich zlikwidować, a obraz po nich w pamięci społeczeństwa wymazać albo zniekształcić tak, by Polakom kojarzyli się oni jak najgorzej. Można powiedzieć, że zostali oni wyklęci przez PRL-owskich historyków. I właśnie stąd wziął się termin „Żołnierze wyklęci”.
W celu rozpracowania, wyciągnięcia informacji na temat działalności podziemia, przesłuchiwani w ubeckich katowniach poddawani byli bestialskim torturom, takim jak np. bicie wrażliwych części ciała pałką gumową, miażdżenie palców stóp przez wskakiwanie butami na nie czy zmuszanie do niespania przez okres kilku dni za pomocą uderzeń w twarz 2• Nie oszczędzano nawet kobiet w ciąży3• O wyjątkowej brutalności urzędników świadczą słowa rtm. Witolda Pileckiego, jednego z najbardziej znanych „Wyklętych”: Bo Oświęcim przy nich to była igraszka. Jeżeli więzionych nie udawało się złamać poprzez maltretowanie fizyczne, przesłuchujący próbowali negatywriie wpłynąć na ich kondycję psychiczną. Grozili oni pozbawieniem życia, dochodziło do sytuacji, gdy żołnierzy wyprowadzano z celi, prowadzono na dół i ustawiano tyłem do ściany- wyglądało to tak, jakby za chwilę miało dojść do ich rozstrzelania, bez sądowego wyroku 4. Bywały przypadki zakatowania na śmierć, jak chociażby w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa w Augustowie5; wielu zginęło w czasie działań operacyjnych UB i instytucji mu podległych, jak np. ppor. Edward Taraszkiewicz ps. ,,Żelazny”. Niektórzy, obawiając się że po pojmaniu przez służby nie wytrzymają tortur i dadzą z siebie wydobyć cenne informacje, w obliczu zagrożenia usiłowali popełnić samobójstwo, jak choćby mjr. Józef Kuraś ps. ,,Ogień”. Wielu zamordowano przez wykonanie kar śmierci orzeczonych przez ówczesne sądy, byli wśród takich m.in. mjr. Zygmunt Szendzielarz ps. ,,Łupaszko” czy też ostatni komendant NSZ Stanisław Kasznica. Wspominając o „Żołnierzach Wyklętych”, nie można zapominać również kobietach; chyba najbardziej znaną jest sanitariuszka V Brygady Wileńskiej AK Danuta Siedzikówna ps. ,,Inka”. Co jeszcze bardziej podkreśla bestialstwo czerwonych oprawców, ciała pomordowanych bardzo często chowano w nocą, w miejscach niegodnych spoczynku, nie informując o tym rodzin niezłomnych bohaterów. Do dziś nie wiemy, gdzie spoczywa wielu z nich. Ocenia się, że w latach 1944-1963 z bronią w ręku zginęło 20 tys. żołnierzy, 10 razy tyle trafiło do więzień i obozów pracy a ok. 8 tys. skazano na najwyższe wyroki śmierci, z których wykonano ponad połowę.
Żołnierze do końca walczący o suwerenność ojczyzny, nie zdolni do kompromisów prowadzących ku jej zguby oraz dążący za wszelką cenę do prawdy, nie pasowali do komunistycznej rzeczywistości. Władza starała się wszelkimi sposobami przedstawić w jak najgorszym świetle wszystkich, którzy oparli się radzieckiej „przyjaźni”. W czerwonej propagandzie bohaterów podziemia po 1944 roku określano mianem zaplutych karłów reakcji, bandytów, czy faszystów. To ostatnie określenie miało sugerować kolaborację „Wyklętych” z hitlerowskimi Niemcami, doszło nawet do sytuacji, gdy mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. ,,Zapora” i jego żołnierzy, na proces sądowy, ubrano w mundury Wermachtu! Szczególne oszczerstwa, informacje wyssane z palca o rzekomej współpracy z III Rzeszą kierowano w stronę NSZ. Wystarczy przeczytać choćby deklarację tej organizacji by przekonać się, że przyświecały jej zupełnie inne cele6• Publikacje naukowe tworzone przez pseudo historyków, pełne zmyślonych informacji artykuły pisane często przez funkcjonariuszy UB, filmy produkowane na potrzeby ówczesnej propagandy przedstawiały żołnierzy walczących z władzą ludową ponadto jako antysemitów mordujących niewinnych Żydów czy bandy napadające na wioski. Niestety, kłamstwa przetrwały przemiany, jakie dokonały się w Polsce na przełomie lat 80-tych i 90-tych sprawiając, że uhonorowanie żołnierzy podziemia komunistycznego długo nie było jednym z priorytetów władz państwowych. Dopiero działalność Instytutu Pamięci Narodowej, historyków nie obawiających się przyklejenia im łatki faszystów za dążenie do prawdy czy także polityka śp. Lecha Kaczyńskiego wobec „Żołnierzy Wyklętych” sprawiły, że przywraca im się należne miejsce. Nieco zastanawiające wydają się jednak cały czas sytuacje, gdy dziennikarz jednego z najbardziej opiniotwórczych dzienników nazywa oprawę kibicowską o niepodległościowym podziemiu „indoktrynacją”7, w lansowanej przez media książce wysuwa się zarzuty przeciwko „Ogniowi” na podstawie sfałszowanych źródeł8 a niektórzy z obecnych parlamentarzystów opór antykomunistycznego podziemia nazywają wojną domową w Polsce w latach 1944-1979 .
Wydawać by się mogło, że w wojnie, jaką stoczył reżim komunistyczny z niepodległościowym podziemiem zbrojnym, zwycięzca może być tylko jeden. ,,Żołnierzom Wyklętym” nie udało się osiągnąć ich głównego celu- wolnej od totalitarnego najeźdźcy, niepodległej, opartej na prawdzie Polski; wielu z nich zapłaciło za swoją nieugiętą postawę najwyższą cenę. Mordowani często w tajemniczych okolicznościach, przedstawiani jako niegodni do naśladowania albo w ogóle pomijani w PRL-owskiej historii, mieli zniknąć z narodowej tożsamości Polaków. Stało się jednak coś, czego komuniści obawiali się najbardziej- mimo lat milczenia, o niezłomnych słuch nie zaginął. Oni wciąż są w naszych sercach, naszej pamięci. ,,Wyklęci” stali się narodowymi bohaterami, są podstawą współczesnego patriotyzmu. W całym kraju organizuje się konferencje naukowe dotyczące ich działalności, stali się inspiracją dla artystów takich jak chociażby rapera „Tadka” czy grupy muzycznej „De Press” oraz, jak już wspomniałem kibiców, którzy przypominają czczeniu bohaterów poprzez patriotyczne oprawy i hasła. Przez ulice polskich miast przechodzą marsze pamięci, a w nich liczna młodzież, dla której tacy jak Witold Pilecki czy August Emil Fieldorf ps. ,,Nil” są alternatywą dla postaci promowanych przez masowe media. Młodzi udzielają się w organizacja kombatanckich, jak np. w Związku Żołnierzy NSZ, chcą w życiu kierować się tymi samymi zasadami, co ich bohaterzy, być tacy, jak oni.
Właśnie, jacy byli „Żołnierze Wyklęci” i co pozwoliło im tak trwale zapisać się na chlubnych kartach polskiej historii? Bez wątpienia cechowali się wielką odwagą, nie sposób opisać słowami cierpień, jakie odczuwali podczas ubeckich tortur. Musieli być wytrwali
i konsekwentni w dążeniu do celu, bez tego nie byliby zdolni przez lata żyć w ciągłej obawie przed pojmaniem przez służby i kryć się gdzieś po lasach, w bunkrach, bez względu
na warunki pogodowe. Dla nich ojczyzna naprawdę była najważniejsza, by walczyć o Jej dobro gotowi byli nawet zostawić swoje rodziny. Nie chcieli ustępstw, nie interesowała ich ugoda z komunistami, zdawali sobie sprawę, kim są i jak, jako polscy żołnierze, powinni się zachować się w obliczu sowieckiej okupacji. Na wieść o amnestii z 1947 roku dla podziemia antykomunistycznego „Zapora” miał powiedzieć: Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy wojsko polskie. W ich przypadku słowa o przywiązaniu do wartości nie były rzucane na wiatr, świetnie ukazuje to aktor Olgierd Łukaszewicz grający tytułową postać w filmie pt. ,,Generał Nil” w scenie, gdy jego żona wraz z córkami błagają go o wystosowanie prośby o ułaskawienie przed wykonaniem wyroku kary śmierci. Dla dowódcy Kedywu zwrócenie się o łaskę do Bolesława Bieruta musiało być zapewne ciosem zadanym w jego żołnierski honor.
Dziś my, młode pokolenie, możemy czerpać z dziedzictwa, jakie pozostawili nam po sobie „Żołnierze Wyklęci”. Mogli przecież nie doprowadzać do zrywu, złożyć broń i oszczędzić sobie ciężkiej, partyzanckiej walki. W ich sercach tliła się nadzieja, że może karta się dla Polski odwróci, że świat zainteresuje „pokój”, jaki nastał tu po II WŚ. Gdzieś tam jednak w podświadomości, z biegiem wydarzeń, z kolejnymi morderstwami reżimu komunistycznego na ich niezłomnych kolegach, coraz bardziej musieli zdawać sobie sprawę, że prędzej czy później i oni polegną na polu chwały. Mimo tego, stawali twardo do walki, nie pochylając karków, a swoim heroizmem wzmocnili narodową tożsamość, niezbędną w codziennej pracy dla dobra ojczyzny. Oni zrobili to dla nas, następnych pokoleń, abyśmy mogli z podniesionym czołem kontynuować ich dzieło i na wszystkich polach walczyć o wielkość naszej ojczyzny.
Trudno wyrazić słowami wdzięczność, jaką czujemy do „Żołnierzy Wyklętych” za ofiarę, jaką niewątpliwie było stawianie oporu w tej nierównej walce. Naszym zadaniem jest teraz godne zastąpienie bohaterów w swoistej „sztafecie pokoleń” i dalsza droga ku prawdzie, która jak przedstawiłem wyżej w trzech przykładach, dla wielu jest ciągle niezrozumiana. Wygląda na to, że nie wszyscy jeszcze przyjęli do zrozumienia, kto w wojnie, jaka toczyła się w Polsce po 1944 roku jest moralnym zwycięzcą. W pewnym stopniu ta walka trwa nadal i to od nas zależy, czy doprowadzimy do jej ostatecznego zakończenia. Są jeszcze tacy, którzy opinię na temat działalności antykomunistycznego podziemia opierają na kłamstwach powstałych dziesiątki lat temu i powtarzanych po dziś dzień. Są również i tacy, którzy w natłoku zbędnych informacji podawanych w dobie masowych mediów i w obliczu spadającego poziomu nauczania historii nie mieli nigdy okazji usłyszeć, kim tak naprawdę byli „Żołnierze Wyklęci” i o co walczyli. W obecnych czasach, korzystając z rzetelnych źródeł i opracowań naukowych, jakie w końcu się pojawiają, mamy dziejowy obowiązek doprowadzić do zmiany tego stanu rzeczy. Nie zapominajmy, że wielu partyzantów żyje do dziś i to również w stosunku do nich musimy spłacić dług, jaki niewątpliwie na nas ciąży z racji ich niezłomnej postawy. Nie musimy iść do lasu, by stać się pokoleniem wielkim, nasza misja realizuje się w odkłamywaniu historii i w codziennym dążeniu do cech, które uczynią nas godnymi potomkami Pileckiego, ,,Nila” czy „Inki”. Czas pokaże, czy wywiązaliśmy się z zadania. Historia i nas oceni.