XI Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2022 r.

Zofia Łapajerska

wyróżnienie

XI edycja – 2022 r. prace literackie szkoły podstawowe, klasy 7-8

Szkoła: Szkoła Podstawowa nr 91 w Krakowie
Klasa: VIII
Opiekun: Magdalena Guzik-Jurkowska


Tytuł pracy:  Wspomnienie o niezłomnej «Jadze»”

Nieistniejący, ale całkiem prawdopodobny pamiętnik Janiny Oleszkiewicz-Przysiężniak.

Janka Oleszkiewicz* mieszkająca przed wojną w Kuryłówce koło Leżajska, była radosną i szczęśliwą
dziewczyną. Zdała niedawno tzw. ,,małą maturę” i rozpoczęła naukę w Szkole Handlowej w
Przemyślu. Równocześnie, pomagając rodzicom w gospodarce i w prowadzeniu sklepu, zastanawiała się zapewne nad swoją przyszłością. Jak każda młoda osoba miała na pewno plany na przyszłość.

Niestety nadeszła II wojna światowa i zburzyła wszystkie jej marzenia i pragnienia; miała wtedy 17
lat. Patriotyczne wychowanie w domu i miłość do Ojczyzny spowodowały, że podobnie jak jej
rodzeństwo i większość koleżanek przystąpiła do działalności konspiracyjnej. W tym samym czasie
przysięgę złożyły też jej przyjaciółki: Albina Ćwikłówna, Albina Skoczylasówna, Zośka Bielakówna,
Janina Czajka i Janka Feldman. Została łączniczką i sanitariuszką w Narodowej Organizacji AK
ostatecznie przybierając pseudonim „Jaga”. Przenosiła meldunki i współdziałała z miejscowym
oddziałem partyzanckim, a kiedy trzeba było opatrywała rany umierającym żołnierzom. Wiedziała, że ta działalność jest bardzo ryzykowna i grozi za to śmierć ze strony Niemców, ale nie myślała nawet o innym życiu.

I nagle, w tych ciężkich czasach, spotkała wspaniałego mężczyznę i zwyczajnie zakochała się w nim
„po uszy”. Jak każda dziewczyna w takiej sytuacji była przepełniona szczęściem i bardzo chciała się
komuś zwierzyć albo … zapisać to w pamiętniku.

Czy Janka mogła pisać pamiętnik? Oczywiście, że tak, bo jest to normalne „dziewczyńskie”
zachowanie niezależne od czasów i sytuacji. Pamiętnik ten, choć nie istnieje, mógłby wyglądać tak
jak przedstawię go poniżej w oparciu o znane fakty z życia „Jagi”.

PAMIĘTNIK

Wiosna 1943

Dzisiaj przyniosłam do bazy partyzanckiej w leśniczówce u Werfla w Brzyskiej Woli kolejny
meldunek. Wśród grupy obecnych tam partyzantów zwróciłam uwagę na jednego z chłopaków. Musi być kimś ważnym, bo wszyscy go słuchają. Wyglądał bardzo przystojnie z tym swoim wąsikiem i do twarzy mu było w mundurze porucznika, który nosił. Pomimo tego, że był niewiele starszy ode mnie pozostali partyzanci mówili do niego trochę śmiesznie „Ojciec Jan”, bo rzeczywiście był bardzo troskliwy i opiekuńczy wobec nich. Zauważyłam, że on też zerkał na mnie i uśmiechał się.


Lato 1943


Kolejne ciężkie dni walki z okupantem, rozstrzeliwania, ryzykowne zadania i opatrywanie rannych.
W trudnych chwilach przypominam sobie uśmiechniętą twarz „Ojca Jana”.
I wreszcie udało nam się spotkać na dłużej i spędzić ze sobą dużo czasu. Było to podczas ślubu i
skromnego wesela mojej koleżanki Wandy Brzyskiej z Konradem Wasilewskim, w Krzeszowie nad
Sanem. Wiem już teraz, że ten miły i przystojny porucznik nazywa się Franciszek Przysiężniak. Brał
udział w kampanii wrześniowej, został wzięty do niewoli niemieckiej i uciekł w czasie konwoju do
Niemiec. Od roku 1942 jest komendantem Komendy Powiatowej Narodowej Organizacji Wojskowej w Krasnym Stawie. Stoi na czele oddziału dywersyjnego NOW a po połączeniu z AK NOW-AK. Jego oddział partyzancki działający w Lasach Janowskich jest jedną z najlepiej wyposażonych jednostek tego typu w całym polskim podziemiu. A oprócz tego wszystkiego okazał się też świetnym tancerzem. Bawiliśmy się i tańczyli przez całą noc i nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Bawiąc się zapomnieliśmy choć na chwilę o wojnie i niepewnej przyszłości. Rozstaliśmy się szczęśliwi ale też niespokojni bo martwiliśmy się czy jeszcze kiedyś się spotkamy. Jestem taka szczęśliwa … a Franciszek w-wydaje mi się najcudowniejszym mężczyzną na świecie!

Jesień 1943

Mijają kolejne dni trudnego wojennego życia. Codzienność jest niebezpieczna i uciążliwa. Braki w
wyżywieniu, zimno, strach i aresztowania, ryzykowne przenoszenie meldunków i ciągły widok
śmierci. Nie zniosłabym tego wszystkiego gdyby nie Franciszek i nasze uczucie. Spotykamy się choć na krótko kiedy to tylko możliwe, patrzymy sobie w oczy i pocieszamy się wzajemnie. Tak bardzo boję się o niego bo wiem, że razem ze swoim oddziałem bierze udział w wielu starciach z Niemcami. Czuję, że kocham go całym sercem i wiem, że on też mnie kocha. Co będzie z naszą miłością? Zdecydowaliśmy, że już na zawsze chcemy być ze sobą.

26 grudnia 1943

Jutro będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu! Bierzemy ślub z moim ukochanym!
We wsi Graba już dzisiaj przygotowujemy wszystko do jutrzejszej uroczystości. Cieszę się, bo będę
miała na tą wyjątkową chwilę pożyczony kremowy kostium z kołnierzem z lisa. Franciszek z kolegami szykuje ołtarz polowy i wszyscy czekają na jutrzejszą uroczystość. Przyjechało bardzo wielu oficerów i dowódców plutonów. Przez nastrój świąteczny wszyscy są trochę rozleniwieniu i rozluźnieni. Mimo, że były ostrzegawcze sygnały o Niemcach w pobliżu, to jednak partyzanci są dość spokojni. Z powodu świątecznego nastroju planują wystawić na noc małe warty…

29 grudnia 1943

Niestety, nie było ślubu i radości … Była walka z Niemcami i ciężkie straty. 27 grudnia, czyli w dniu
kiedy miał być nasz ślub, zaskoczyli nas dobrze przygotowani do ataku Niemcy. Zdezorientowani i
nieprzygotowani partyzanci próbowali się . bronić, i w grupach albo pojedynczo uciekali do lasu.
Pomimo wielkiego poświęcenia „Konara”, ,,Władki” i „Wołyniaka” straty były ogromne. Niektórzy
mieli za złe Franciszkowi że zajął się głównie mną i na kolanach po śniegu przedostaliśmy się do lasu.

Ale namówił go do tego jego zastępca Bolesław Usow i mój ukochany uznał, że jestem dla niego
najważniejsza. Nie możemy sobie tego wybaczyć, że w walce z Niemcami zginęło aż 9 polskich
żołnierzy a wielu zostało rannych. Niemcy zabili też troje z przybyłych gości i aż 14 mieszkańców
wsi, w tym sześcioro dzieci! Na końcu spalili całą miejscowość. Franciszek jest załamany tą sytuacją
a ja nie wiem jak mu pomóc. Boję się też trochę, że to jakiś zły znak i zapowiedź większego
nieszczęścia…

12 stycznia 1944

Znowu jestem szczęśliwa! Wczoraj w nocy wreszcie zostaliśmy mężem i żoną. Wszystko odbyło się
tym razem w tajemnicy, w obecności tylko kilku osób a naszym świadkiem był Bolesław Usow,
pseudonim „Konar”. Grały organy, paliły się świece a ślubu udzielał nam ksiądz Tadeusz Boratyn. W
chłodnym kościele tym razem nie było kremowego kostiumu tylko ciepłe kożuchy i chusta na głowie.

Ale mimo tego czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie! Jednak kiedy mieliśmy już wychodzić z
kaplicy zauważyłam, że na środku stoi przygotowany na jutrzejszy pogrzeb katafalk. Przeraziłam się
i rozpłakałam, że to jakiś zły znak. Franek bardzo mnie pocieszał i przytulał; powiedział, że zawsze
będziemy razem i że nigdy mnie nie opuści. Od tego dnia byłam już panią Przysiężniak; teraz muszę się przyzwyczaić do tego nazwiska.

Lipiec 1944

Po wkroczeniu Armii Czerwonej oddział mojego męża został rozwiązany a ludzie zdemobilizowani
zgodnie z rozkazem polskiego dowództwa. Nie do końca chyba ufają tej nowoprzybyłej armii i
komunistycznej władzy. W ciemną noc widziałam jak w zamaskowanym bunkrze w pobliżu domu
leśniczego Werfla zakopywali karabiny, rkm-y, pepesze, granaty i kilkadziesiąt kilogramów amunicji.

Czyżby koniec wojny? Czy wreszcie będziemy mogli żyć jak normalna rodzina? Bardzo bym tego
chciała …

Mieszkamy z Franciszkiem u moich rodziców w Kuryłówce. Pomagamy im w gospodarstwie a mój
mąż nie angażuje się w działalność konspiracyjną. Może uda nam się ułożyć nasze życie w nowej
rzeczywistości?

Wrzesień 1944

Niestety spokój trwał krótko. Już po miesiącu sowieckie NKWD rozpoczęło aresztowania i
prześladowania byłych partyzantów. Szukają też mojego Franciszka i w czasie rewizji demolują cały
nasz dom. Na szczęście nie udało im się go złapać ale bardzo boimy się o nasz los zwłaszcza, że
spodziewam się dziecka. W tych okrutnych czasach taka wiadomość dodaje nam siły.

Uciekliśmy na krótko do Jarosławia ale tam również nie było bezpiecznie a ja nie czułam się dobrze. Dlatego wróciliśmy oboje do Kuryłówki postanawiając, że dla bezpieczeństwa Franciszek nie będzie nocował w domu.

Marzec 1945, Niedziela Palmowa.

Zbliżają się Święta Wielkanocne a my cały czas martwimy się o naszą przyszłość. Myśleliśmy że po
pokonaniu Niemców wszystko się już ułoży a nasza ojczyzna będzie wolna. Niestety, nowa
komunistyczna władza zgotowała nam ciężki los. Ubeckie aresztowania nasilają się i ci, którym nie
podobają się komunistyczne porządki są prześladowani i trafiają do więzień. Dzisiaj znowu szukali
mojego męża w Kuryłówce przeczesując cały dom ale ponieważ już od dawna trwała obława we wsi w poszukiwaniu partyzantów, zdążyliśmy uciec z dornu. Mieliśmy trochę szczęścia ale na jak długo? Postanowiliśmy zniknąć ze wsi na dłuższy czas


28 marca 1945
Jesteśmy w Leżajsku gdzie oddzielnie ukrywamy się na tajnych kwaterach. Franciszek w klasztorze a ja w szkole u mojej koleżanki. Wiemy, że Franciszek jest poszukiwany. Pomimo ogromnego ryzyka udało mi się wczoraj spotkać z ukochanym. Tak bardzo się boję, że wydarzy się coś złego i nie chcę się z nim rozstawać. Ciągle mnie przytula i pociesza, że wszystko będzie dobrze, a nasze dziecko będzie kiedyś bezpieczne. Chcę wierzyć w te słowa ale nie potrafię się uspokoić…

29 marca 1945, Wielki Czwartek
Święta całą rodziną chcemy spędzić u mojej siostry Marii w Leżajsku, na ul. Sanowej. Jestem tu razem z rodzicami i bratem Marianem. Rozmawiamy o różnych rzeczach ale głównie wspominamy dobre czasy, żeby nie denerwować mnie w moim stanie. W końcu termin porodu już coraz bliżej. Jest już późno, kładę się spać w specjalnej kryjówce schowanej za deskami na strychu. Zasypiając będę myśleć o moim ukochanym mężu i naszym dziecku.

Noc 29/30 marca 1945
Jest środek nocy. Budzą mnie jakieś krzyki, odgłosy bicia i płacz na dole. Ubecy mówią coś o
,,bandycie Ojcu Janie”. Na szczęście nie znaleźli mojej kryjówki.
O Boże! Teraz słyszę, jak mówią że go złapali, i że jego ostatnim życzeniem jest spotkanie ze mną.
Wychodzę, muszę go zobaczyć! Jestem przerażona ale kocham go. Dla bezpieczeństwa chowam ten pamiętnik pod deskami. Niech Bóg ma nas wszystkich w swej opiece …


Maj 1945

Jestem siostrą Janeczki … Już po jej śmierci znalazłam na strychu mojego domu ukryty przez nią
pamiętnik. Postanowiłam dopisać ciąg dalszy …

Janka po aresztowaniu była okrutnie torturowana pomimo jej stanu. Była przecież w siódmym
miesiącu ciąży! Opowieść o złapaniu „Ojca Jana” była oczywiście nieprawdziwa. Potem milicjanci i
ubecy zawieźli ją i naszego brata do Kuryłówki chcąc by wskazali im kryjówkę partyzantów. W
pewnym momencie jeden z ubeków dał Jance głową znak by uciekała. Gdy dobiegała już na podwórko domu rodziców inny ubek strzelił jej w plecy i ranił śmiertelnie. Marian próbował jej bronić ale został ciężko pobity i nic nie mógł zrobić. Zostawili moją siostrzyczkę jęczącą i konającą w bólu a sami zabrali Mariana i odeszli. Partyzanci od „Wołyniaka” słyszeli te strzały, przybiegli i rozpoznali „Jagę”.

Przenieśli ją do domu, na śniegu zostawiając ślad tryskającej z płuc krwi. Janka cały czas skręcała się z bólu i cierpienia. Miała jeszcze siłę opowiedzieć partyzantom o wszystkim co się stało. Kiedy
przyjechał jej ukochany Franciszek uśmiechnęła się lekko i mocno ściskała go za rękę. Tulili się,
wiedząc że ani ona ani dzieciątko nie przeżyją … Podobno zdołała jeszcze wyszeptać cichym głosem ,,Niech żyje Polska” i „Kocham cię”.

Franciszek, cała rodzina i wszyscy obecni byli zdruzgotani z powodu śmierci Janki i jej
nienarodzonego dziecka. Nie możemy pogodzić się z tą bezsensowną śmiercią dzielnej i wspaniałej dziewczyny. Czym zawiniła? Nie rozumiem tego …

W drugi dzień Świąt Wielkanocnych, 2 kwietnia odbył się pogrzeb mojej bohaterskiej siostry Janiny
Przysiężniak, z domu Oleszkiewicz. Mimo zagrożenia przyszło wielu partyzantów z oddziałów
antykomunistycznych, sąsiedzi i cała rodzina. Trumnę razem z rozpaczającym Franciszkiem nieśli na
swoich ramionach partyzanci, którzy przed wejściem do kościoła utworzyli szpaler a przy grobie Janki wystrzelili salwę honorową.
Śpij spokojnie Janeczko razem ze swoim dzieckiem …
Wierzę, że historia i przyszłe pokolenia uznają Cię kiedyś za bohaterkę. Docenią Twoją odwagę i
miłość do Ojczyzny.


* Spotkałam się również z pisownią nazwiska Oleśkiewicz (np. w książce „Dziewczyny niezłomne” Szymona Nowaka) ale większość dostępnych źródeł podaje nazwisko Oleszkiewicz. Występuje też pod tym nazwiskiem we wspomnieniach pani Anny Stankiewicz Ordyczyńskiej, której mama – Janina Feldman, była przyjaciółką Janiny Oleszkiewicz.

Bibliografia
• Dziewczyny wyklęte, Szymon Nowak, wyd. Fronda, Warszawa 2015
• Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956, red. Rafał Wnuk, wyd. IPN,
Warszawa-Lublin 2007
Inne źródła
• aordycz.blogspot.com – W poszukiwaniu korzeni. Zapiski Genealogicme (za zgodą autorki)
• wikipedia.org
• kedyw.pl – Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej
• https://dziejesienapodkarpaciu.pl/bestialski-mord-ub-na-janinie-przysiezniak-ciezarnej-zonie-partyzanta/
• https: //www.youtube.com/watch?v=mpOVv8DJpQY &ab_ channel=RadioMaryja
• https:/ /www.youtube.com/watch?v=9MqnEwbio8A&ab channel=PolscyBohaterowie

Skip to content