XI Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2022 r.

Maria Kasprowicz

I miejsce

XI edycja – 2022 r. prace literackie szkoły podstawowe, klasy 1-6

Szkoła: Szkoła Podstawowa nr 9 im. Adama Mickiewicza w Bytomiu
Klasa: IV
Opiekun:


Tytuł pracy: „Rozmowy z dziadkiem. Żołnierze Wyklęci w rodzinie Kasprowiczów”

Moi dziadkowie, Grażyna i Bogdan Kasprowiczowie mają w Chronowie letni domek, dokąd przyjeżdżam na wakacje. Przy tym domu jest aleja Dębowa, a każdy dąb ma wypisane imię na kamiennej tablicy. Kiedy tylko przyjeżdżamy dziadkowie zapalają znicze.

Pytanie 1.
Marysia Kasprowiczówna: Dziadku powiedz mi, po co i dla kogo są te dęby?

Bogdan St. Kasprowicz:
Już niedługo, jak zostaniesz harcerką i pojedziesz z druhnami i druhami na obóz pewnie zaśpiewacie przy ognisku piękną harcerską pieśń „Płonie ognisko i szumią knieje”. Jest tam taki fragment jak drużynowy „opowiada starodawne dzieje, bohaterski wskrzesza czas – a ponad nami wiatr szumi wieje, i dębowy huczy las”. Dokładnie po to zasadziliśmy z babcią te dęby w Chronowie – żeby opowiadały o naszych bohaterskich przodkach. A dęby dlatego, że to bardzo mocne i duże drzewa, potrafią trwać i tysiąc lat. Za sto lat, kiedy nas już nie będzie – twoje wnuki zapalą znicze przy chronowskich dębach i westchną – taka była naszej rodziny historia.

Dla kogo? Poświęcone są pamięci tych naszych krewnych, którzy nie mają swojego grobu, na którym można by w Dzień Zaduszny pomodlić się i zapalić świeczkę. Pierwszy dąb to „ANTONI”, dla pamięci twojego prapradziadka Antoniego Kasprowicza – Ormianina lwowskiego, wywiezionego na Sybir, gdzie zmarł. Drugi dąb „WILK” poświęcony pamięci twojego praprawuja Stanisława Szmoniewskiego, zamordowanego w Katyniu. Trzeci – „NECZAS” poświęcony kuzynowi twojej prababci Marysi – Leszkowi, zamordowanemu w wieku 11 lat przez Ukraińców. Czwarty – to „ŁUPASZKO” poświęcony twojemu wujkowi, najwybitniejszemu partyzantowi polskiemu czasu ostatniej wojny, najsławniejszemu z „żołnierzy wyklętych”.

Pytanie 2.
MK: Dlaczego był żołnierzem „wyklętym”? I czemu taka nazwa „wyklęty”? Przecież jak się chce o kimś pamiętać to się mówi, że był bohaterski, wspaniały, ale nie wyklęty!!

Odp: Bogdan St. Kasprowicz:
Przez blisko 50 lat nie wolno było nie tylko o nich pamiętać, stawiać im pomników, śpiewać pieśni, a nawet pisać w podręcznikach historii. Nie mogli też mieć swoich grobów – żeby ktoś przypadkiem tych grobów i pochowanych w nich bohaterów nie chciał w jakikolwiek sposób uczcić. Mieli być na zawsze zapomniani, tak jakby ich w ogóle nigdy nie było.

„Wyklęty” – czyli wyrzucony na zawsze ze wspólnoty. W tym przypadku z naszej polskiej wspólnoty narodowej. Nie mieli nawet grobów na cmentarzu. Ich ciała wrzucano do dołów, do śmieci. Jest taka bardzo ważna instytucja państwowa, która nazywa się Instytut Pamięci Narodowej, która zajmuje się szukaniem miejsc pochowania „żołnierzy wyklętych”. Ciało naszego wujka Zygmunta Szendzielarza odnaleziono dopiero w 2015 roku. A twój dziadek w imieniu rodziny Szendzielarzy załatwiał wszystkie sprawy rozpoznania i zabezpieczenia szczątków oraz uroczystego pogrzebu.

Dzisiaj często o tych żołnierzach mówi się też – „żołnierze niezłomni”, bo faktycznie nie dali się złamać i walczyli do końca, nawet kiedy wiedzieli, że walka jest przegrana. Co roku w dniu 1 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Dla podkreślenia, że przez tyle lat żyli w naszej pamięci, choć oficjalnie władze państwa polskiego ich „wyklęły”. Na śląskim podwórku jeśli jeden się z drugim nie zgadza, mówi „a prawie, że nie … „.
Podkreślanie ,,żołnierze wyklęci” jest właśnie takim „prawie, że nie”.

Pytanie 3.
MK: To o co oni dziadku walczyli, że raz byli „niezłomni’ a raz „wyklęci”?

Bogdan St. Kasprowicz:
Niedawno były święta Bożego Narodzenia i śpiewaliśmy razem najpiękniejszą polską kolędę „Bóg się rodzi”. A o co w ostatniej zwrotce prosimy Pana Jezusa – „Podnieś rączkę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą … „. Co to oznacza? Ano, żeby nasz kraj, ten w którym mieszkamy, w którym mieszkali nasi ojcowie, dziadowie i w ogóle wszyscy przodkowie był krajem szczęśliwym, błogosławionym.

I potem śpiewamy dalej – „Dom nasz i majętność całą i wszystkie wioski z miastami … „, a to znaczy, że chcemy żeby nasz dom i cała nasza rodzina, i wszystko co posiadamy było bezpieczne, i żebyśmy żyli w tym domu po swojemu, tak jak chcemy, a nie tak jak ktoś inny chce. I wreszcie żeby to bezpieczeństwo, ta wolność i to szczęście obejmowało całą polską wspólnotę, wszystkie miasta i wioski.

Dokładnie o to walczyli „żołnierze wyklęci” – o swoje rodzinne domy, o pola, lasy, miasta i wioski, o wolność i bezpieczeństwo, o wolną polską Ojczyznę. To nie podobało się Niemcom i Rosjanom. Oni chcieli, żeby Polacy pracowali dla nich, jak niewolnicy. „Łupaszko” ze swoimi żołnierzami mówił – nie, nie poddamy się będziemy walczyć i „łupił” wrogów ile tylko się dało.

Pytanie 4.
MK: W takim razie opowiedz dziadku, dlaczego ten nasz wuj nie nazywa się Kasprowicz tylko Szendzielarz i co to znaczy „Łupaszka”? Jak na żołnierza to chyba trochę śmiesznie, jakby „łupka – skorupka”?

Bogdan St. Kasprowicz:
To akurat proste. Twoja mama, zanim nią została nazywała się Toroyan, a twój dziadek w Armenii nazywa się Chaczaturian – a jesteśmy wszyscy rodziną! Tak samo jest z Szendzielarzami: Dwaj bracia mojej babci (a twojej praprababci) Janiny z Kruczkowskich Bieleckiej ożenili się z pannami Szendzielarzównymi i staliśmy się jedną rodziną.

Kiedy jedziesz z rodzicami nad morze, do Gdańska i odwiedzacie ciocię Halinę Morawską – to właśnie odwiedzacie nie tylko rodzinę Szendzielarzy, ale przez bardzo wiele lat punkt zborny żołnierzy „Łupaszki”, tam bowiem mieszkała matka „Łupaszki” i jego siostra z mężem i córką.

Tak w ogóle to nasza rodzina jest ze Lwowa. Od 500 lat rozmaite dokumenty mówią o ormiańskich Kasprowiczach w tym mieście. Natomiast Szendzielarze – teraz posłuchaj uważnie, bo mało kto o tym wie – pochodzą ze Śląska. Z Zabrza – Mikulczyc (jeszcze z końcem XX wieku w bytomskim parku stał drewniany kościółek św. Wawrzyńca, przeniesiony z Mikulczyc, w którym chrzczony był dziadek „Łupaszki”). Około 1850 roku Johann Schendzielarz z Mikulczyc zatrudnił się przy budowie austriackiej kolei „Karola – Ludwika”, która prowadziła od Wiednia, przez Kraków do Lwowa. Po zbudowaniu linii Johann (już Jan) ożenił się z Polką w miejscowości Stryj koło Lwowa i tam już zamieszkał. Jego dzieci i wnuki były już polskimi patriotami i walczyły w latach 1914-1920 o niepodległą Polskę.

Rodziny Kasprowiczów, Bieleckich, Kruczkowskich, Szmoniewskich żyły tradycją Polski wolnej i niepodległej, tradycją powstań listopadowego i styczniowego, w których brali udział, tradycją Obrony Lwowa i wojny wyzwoleńczej. Szendzielarze – ich sąsiedzi i przyjaciele nasiąkali również tą tradycją i polskim patriotyzmem, tym szczególnym umiłowaniem wolności.

A teraz opowiem ci bajkę o „Łupaszce”… Jak ja, i moje rodzeństwo byliśmy w twoim wieku prosiliśmy wujka Kazika (brata naszej babci i szwagra „Łupaszki”)

Wujku, wujku opowiedz nam bajkę o ,,Łupaszce” – byliśmy przekonani, że to taka opowieść o zbójniku podobnym do ,,Janosika”. I było w tym trochę prawdy. Było bowiem „Łupaszków” trzech…

Dawno, dawno, ponad dwieście lat temu grasował w puszczy litewskiej białoruski zbójnik zwany „Łupaszko” (wymawiane przez miejscową ludność ,,Łupaszka”), który jak „Janosik” łupił bogatych i podobno rozdawał biednym. Imię to było bardzo popularne nie tylko wśród biednej ludności wiejskiej, ale również wśród szlachty polskiej, bo tenże „Łupaszko” walczył głównie z policją i wojskiem rosyjskim. Dlatego w czasie I wojny światowej polski partyzant, który walczył z Rosjanami w puszczy białowieskiej rotmistrz Dąbrowski przybrał sobie pseudonim „Łupaszka”.

Kiedy w roku 1943 rotmistrz Zygmunt Szendzielarz został wyznaczony na dowódcę partyzanckiej Brygady Wileńskiej – jako trzeci przybrał pseudonim „Łupaszko”. Wkrótce imię to stało się postrachem dla wrogów – Niemców i Rosjan.

„Łupaszko” był znakomitym żołnierzem, zwyciężał we wszystkich bitwach. W polu nigdy nie został pokonany. We wrześniu 1939 roku 4 pułk ułanów zaniemieńskich został przez Niemców okrążony nad Wisłą. Rotmistrz Szendzielarz był tylko dowódcą szwadronu, ale wówczas przejął dowództwo nad całym pułkiem, wyprowadził żołnierzy z okrążenia i bez strat przeprawił cały pułk na drugą stronę Wisły. Za ten czyn został odznaczony najwyższym orderem bojowym Krzyżem Virtuti Militari. Dlatego żołnierze tak bardzo go kochali. Był silny, odważny i bardzo wysportowany. Gimnastyka, zapasy, jazda konna i szermierka – we wszystkim był mistrzem.

Był polskim patriotą – ponad wszystko kochał Polskę, swoją Ojczyznę. Co to znaczy – kochać Ojczyznę napisał w słynnej odezwie z lat 1944-46, kiedy nazywano go i jego żołnierzy bandytami – wydrukował i rozwieszał w miastach i miasteczkach, wszędzie gdzie się ze swoim wojskiem zjawiał odezwę o treści – „my nie jesteśmy żadni bandyci, jesteśmy Wojskiem Polskim, my jesteśmy z wiosek i miast polskich, bronimy naszych domów i nasze rodziny…”.

Jego żołnierze, z których kilkunastu osobiście poznałem, śpiewali z dumą pieśń o Brygadzie Wileńskiej – „… aby padając w boju widzieć Polskę wolną i czystą jak łza … „.

Pytanie 5.
MK: Dziadku – a jak to jest, raz mówisz „Łupaszko” a raz „Łupaszka”?

Bogdan St. Kasprowicz:

Twoja prababcia, po której masz imię Marysia, kiedy wołała mojego brata Wiktora – Witek!, to wymawiała „Wityk”. Taki był akcent, tak mówiono we Lwowie. W lasach pod Wilnem, gdzie walczył Zygmunt Szendzielarz miejscowa ludność wymawiała literkę „o” jak „a”.

Ty mówisz Kościuszko – a oni do dzisiaj mówią „Kaściuszka”, ty mówisz Moniuszko – a oni „Maniuszka”. Tak też było z Łupaszką- pisze się „o”, a mówi „a”.

U nas w domu, a szczególnie wujowie Kazimierz i Stanisław Kruczkowscy, którzy byli szwagrami „Łupaszki”, bo ożenili się z jego siostrami, zawsze mówili „Łupaszko”, a jego żołnierze kiedy mówili do niego bądź opowiadali o nim zawsze mówili „Komendant”.

Twojego dziadka też tak do dzisiaj nazywają „rodzina Komendanta”. A wracając do „Łupaszki” – jakkolwiek powiesz będzie poprawnie. Najważniejsze, żeby pamiętać.

Pytanie 6.
MK: Czy oprócz Łupaszki w naszej rodzinie byli też inni „żołnierze wyklęci”?

Bogdan St. Kasprowicz:

Wszyscy, którym poświęcone są „chronowskie dęby” należą do kręgu „żołnierzy wyklętych”, bo przez tyle lat nie wolno było pamiętać o „Sybirakach”, o ludobójstwie w Katyniu, o ludobójstwie popełnionym przez Ukraińców na polskich mieszkańcach Kresów Wschodnich, o żołnierzach Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, organizacji Wolność i Niezawisłość.

Ja poznałem żywych „żołnierzy wyklętych”, a szczególnie brata mojej babci – Kazimierza Kruczkowskiego. To on opowiedział mi wszystkie historie rodzinne od powstania listopadowego poczynając. On opowiadał mnie i twoim ciotkom i wujkom – kiedy byliśmy tacy mali jak ty o Obronie Lwowa, o Łupaszce, o swojej walce w czasie wojny i po wojnie, o aresztowaniu i więzieniu.

Za walkę o wolną Polskę został skazany na 10 lat najcięższego w Polsce więzienia we Wronkach. Ja, na podstawie jego pamiętników napisałem sztukę teatralną „Orlątko” – o tym jak to 12 letni Kazik Kruczkowski i jego szkolny kolega Tadzio Leśniakowski walczyli, z karabinem w ręku, w 1918r. w Obronie Lwowa.

Skąd się takie dzieci, które chwytały za broń brały?
Przeczytam ci fragment z „pamiętnika” tego twojego prapradziadka …
„Jak wyglądało w owych czasach wychowanie dzieci i młodzieży opowiem historię prawdziwą, jak skończyła się nasza „zabawa w Indian”.
Po długiej ceremonii przyjęcia do szczepu Apaczów, nastąpił moment zapalenia fajki pokoju.
Teraz Winnetou, czyli mój brat Stach wyciągnął fajkę, którą dziadzio Hipolit wyrzucił, zapalił ją i podał każdemu do pociągnięcia z niej dymu. Oczywiście zakaszlaliśmy się, oczy zaszły łzami, ale honor nakazywał nie okazywać, że nie smakuje. Zresztą i sam Winnetou też spluwał i krzywił się, ale odwracał głowę, udając, że coś jeszcze robi. Skutki „fajki pokoju” okazały się jednak fatalne – niejednego „czerwonego brata” bolała głowa, zdarzyły się też u niektórych mdłości a nawet wymioty. Matka sądziła, że wywiązuje się jakaś choroba, jednak jeden. z braci Piątkiewiczów przyznał się rodzicom, że paliliśmy „fajkę pokoju”.

Wszyscy członkowie szczepu Apaczów, nie wyłączając Winnetou stanęli przed obliczem sądów ojcowskich. U nas ojciec wymierzył nam najpierw karę lekkiej chłosty, która polegała na całej ceremonii. Kładliśmy się kolejno na krześle, tylną częścią ciała do góry, a ojciec trzcinką wymierzał każdemu po kilka uderzeń w „sempiterno”. Za każdym uderzeniem krzyczeliśmy tatku, tatku, ja już nie będę!

Gdy skończyła się już ta chłosta ojciec rzekł a teraz marsz klęczeć. Po pewnym czasie ojciec rzekł wstać, przeprosić mamę a potem wyczyścić mój rower!

Pocałowaliśmy ojca w rękę, potem matkę i wzięliśmy się do czyszczenia roweru. Wkrótce zresztą zabawy w Indian przeszły do historii, gdyż bardziej fascynowały nas odbywające się niedaleko naszego podwórka „na polu” za płotem ćwiczenia strzelców, często bardzo młodych chłopców, jeszcze uczniów. W domu dowiedziałem się, że są to drużyny strzeleckie, przyszłe wojsko polskie. Jakże to? myślałem – wojsko polskie!, to będzie Polska?”

W albumie o Obronie Lwowa pod tytułem „Semper fidelis”, co oznacza po łacinie „zawsze wierny” jest takie zdjęcie, na którym ostatni w szeregu to twój praprawujek dwunastoletni Kazik Kruczkowski, a meldunek przyjmuje twój praprapradziadek Karol Semicki.

Wszyscy oni walczyli o wolną Polskę najpierw w latach 1914-1920, potem we wrześniu 1939 roku, potem w partyzantce przez cały czas okupacji niemieckiej i rosyjskiej, a niektórzy jak wujowie Zygmunt Szendzielarz i Kazimierz Kruczkowski również po 1945r.

Kiedy w 1996r. wuj Kazimierz Kruczkowski obchodził 90 urodziny – w Bytomiu była wielka uroczystość w Muzeum Górnośląskim, odczytywano specjalne życzenia i dyplomy od prezydenta i premiera Rzeczypospolitej Polskiej, od znanych pisarzy i poetów (m. in. Zbigniewa Herberta), a miasto Bytom uczciło pamięć tego bohatera, tym że jeden z placów w centrum miasta nosi imię Kazimierza Kruczkowskiego.

Pytanie 7.
MK: Napisałeś dziadku pieśń „Polonez Pileckiego”. Czy on też jest w jakiś sposób z naszą rodziną związany?

Bogdan St. Kasprowicz:
To trochę inna, choć równie piękna historia, która w pewien sposób wiąże się z dziejami rodziny Kasprowiczów.

Twój pradziadek Stanisław Kasprowicz, kiedy był małym chłopcem jeździł na wakacje do swojej ciotki Katarzyny Serafińskiej w Stanisławowie. Ciotka ta opowiadała mu o swojej rodzinie w Nowym Wiśniczu, która jest rodziną Jana Matejki. Stąd ja i moje rodzeństwo już w czasach szkolnych znaliśmy z opowieści ojca całą historię rotmistrza Pileckiego – jak dał się dobrowolnie aresztować przez Niemców i wywieźć do obozu w Oświęcimu, gdzie przebywał jako więzień pod nazwiskiem Tomasza Serafińskiego.

Jak uciekł z tego obozu i przesłał na cały w świat raport o „ludobójstwie”, czyli, że Niemcy mordują tam dzieci, kobiety, starców, za to tylko, że są Polakami, albo Żydami, albo Romami. Witold Pilecki – to największy bohater w całym świecie. Nikt inny nie zdobył się na taki czyn.

Po uciecze z obozu nadal walczył o wolną Polskę z Niemcami i Rosjanami. Aresztowany – mimo, że był bohaterem całego świata – został skazany na śmierć. Jego grobu do dzisiaj nie odnaleziono. Obok naszego domu w Chronowie, w Nowym Wiśniczu jest dwór naszej dalekiej rodziny Serafińskich – gdzie w ogrodzie jest płyta pamięci Rotmistrza Pileckiego. Bo w tym domu, po ucieczce z obozu w Oświęcimiu ukrywał się przez ponad 3 miesiące.

Pytanie 8.
MK: Pierwszego marca w święto żołnierzy wyklętych jedziecie do Chronowa. Czy będę mogla pojechać z wami zapalić znicz pamięci?

Bogdan St. Kasprowicz:
Oczywiście. Mam nadzieję, że zawsze i 1 marca, i 3 maja, i 15 sierpnia, i 11 listopada – ty, i twoje rodzeństwo, i wszyscy kuzyni będziecie pamiętać o tych naszych przodkach, którym trzeba zapalić „światełko pamięci” w „dębowej alei” w Chronowie. I zaśpiewacie tam „Poloneza Pileckiego”:
„Polska to rzecz wielka,
Polska to rzecz święta
Rotmistrzu Pilecki
będziemy pamiętać!”

MK: Dziękuję dziadku za piękną opowieść.

Z Bogdanem Stanisławem Kasprowiczem rozmawiała Marysia Kasprowiczówna.


Skip to content