VIII Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2019 r.

Paulina Urynowicz

Wyróżnienie

VIII edycja – 2019 r. prace literackie szkoły średnie i klasa gimnazjalna

Szkoła: I LO im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie Trybunalskim
Klasa: I
Opiekun:


Tytuł pracy: „Żołnierze Wykleci – Bohaterowie Niezłomni”

Bohater to osoba, która zdecydowanie i bezwarunkowo zasługuje na pochwałę swoich czynów. Charakteryzuje ją męstwo, brawura oraz ofiarność wobec innych ludzi.’ Czy aby na pewno pod tą definicją kryje się prawdziwy człowiek? Nie mam zamiaru przytaczać historii zawartych w fikcyjnych opowiadaniach. Byłoby to zbyt proste i nieautentyczne. Bohater to nie tylko postać literackiego utworu wymyślona przez jego autora. Jest to również osoba, która, aby zasłużyć na ów przydomek podjęła się działań zagrażających jej własnemu bezpieczeństwu. Dlaczego więc żołnierzy, których idealnie opisuje owa powyższa definicja nazwano ,,Wyklętymi”? Czy stosownym jest zdefiniowanie ich właśnie tym mieniem?

Żołnierze Wyklęci – kim byli oraz dlaczego warto o nich pamiętać? Komuniści starali się by nie pozostał po nich żaden ślad, kreując ich na zdrajców narodowych. Nasi weterani nie akceptowali nowego podziału Polski pomiędzy dwóch okupantów oraz rzeczywistości, w jakiej się znaleźli. Pomimo, iż druga wojna światowa zakończyła się, nie zaprzestali walczyć o wolność i niezależność ojczyzny.

W związku z tworzeniem własnych zbrojnych oddziałów, działających niezależnie od Związku Sowieckiego zostali oni nazwani „wyklętymi”. Nie da się konkretnie wyznaczyć ram czasowych ich działalności. Pomimo, iż szeregi konspiracyjnej Armii Krajowej 19 stycznia 1945 roku zastały ostatecznie rozwiązane, antykomunistyczne zmagania wciąż trwały. Nie był to akt rezygnacji z walki o suwerenność polskiego narodu. Datą wiążącą może być dzień śmierci ostatniego „Wyklętego” – Józefa Franczaka, którego historię również zamierzam poruszyć w swojej wypowiedzi. Został on zamordowany dokładnie 21 października 1963 roku. Wtedy to komunistyczna władza zakończyła walkę z „Żołnierzami Wyklętymi”. Uważam, iż nasi walczący nie zasługują na przypisane im miano – ,,Wyklętych”. Zdecydowanie bardziej pasuje słowo „bohater”, choć tak naprawdę nie opisuje w pełni ich czynów. Lepiej byłoby nazwać ich „niezłomnymi bohaterami”. Swoją nieugiętością i konsekwentnością nie dawali za wygraną. Sądzę, że byli oni, są i będą przykładem bezwarunkowego oddania wobec polskiego narodu, co postaram się udowodnić w tej pracy.

Druga wojna światowa jest nie bez powodu nazywana największym konfliktem w historii oraz tragedią dla całej ludzkości. Objęła ona terytorium niemal całego świata, nie wykluczając powierzchni wodnych naszego globu. Była wynikiem frustracji przegranych i niedocenionych po pierwszej wojnie światowej państw.

Na europejskim kontynencie szczególną rolę odegrały dążenia Niemiec w kierunku powrotu do dawnej wielkości. Szansę na zmianę oraz wyzwolenie się z narzuconych Traktatem wersalskim ograniczeń przyniósł rozwój nazizmu oraz dojście Adolfa Hitlera do władzy w 1933 roku. Historycy określają jego postać jako szaleńca, który swoją chęć wszczęcia wojny tłumaczył potrzebą zdobycia większej przestrzeni życiowej dla Niemców, niezależnie od działań, jakie będzie zmuszony podjąć.
Światowy konflikt rozpoczął się od niemieckiej agresji na Polskę w dniu 1 września 1939 roku. Dla Polaków wybuch wojny były ogromnym szokiem. Fala terroru narastała z każdym dniem. Hitler swoim działaniem miał na celu wywołanie paniki i chaosu wśród ludności cywilnej bez ponoszenia osobistych strat.

3 września 1939 roku Trzecia Rzesza nie zgodziła się na ultimatum postawione przez Wielką Brytanię oraz Francję. Odmówiła wstrzymania działań wojennych, co poskutkowało oficjalnym wypowiedzeniem wojny Niemcom przez aliantów. Zaś 17 września 1939 roku Armia Czerwona wkroczyła od wschodniej strony na tereny Polski, która nie była przygotowana do walki na dwóch frontach. Sześć dni później Niemcy i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich podpisali pakt Ribbentrop-Mołotow. Przypieczętował on ostateczny podział Polski pomiędzy dwa państwa. Tereny po zachodniej części umownej granicy zostały włączone pod okupację hitlerowskich Niemiec, natomiast wschodnia część została okupowana przez Związek Radziecki. Właśnie tutaj zaczyna się historia „Żołnierzy Wyklętych”.

Choć rozpoczęta w 1939 roku Kampania Wrześniowa zakończyła się dla Polski klęską, to Polacy wciąż głęboko wierzyli w istnienie „lepszego jutra”. Natychmiast podjęto działania zmierzające do przeciwstawienia się okupantom i prowadzenia walki w konspiracji. W czasie drugiej wojny światowej, w dniu 27 września 1939 roku, Polacy stworzyli Polskie Państwo Podziemne podległe Rządowi RP na uchodźstwie. Działało ono w imieniu Rzeczypospolitej jako system władz państwowych w czasie okupacji.

W jego skład obok administracji (Delegatury Rządu na Kraj) i parlamentu (Rada Jedności Narodowej) wchodziło Wojsko Polskie – Armia Krajowa. W 1944 roku liczba należących do niej żołnierzy wynosiła 380-400 tysięcy osób. Dokładnie w tym roku Armia Czerwona stopniowo wkraczała na ziemie polskie znajdujące się pod niemiecką okupacją. AK opracowała plan operacyjny o kryptonimie „Burza” mający na celu zajęcie terenów ówczesnej Polski, z których pod koniec wojny wycofywały się niemieckie oddziały. Niestety plan nie powiódł się. W lipcu 1944 Stalin wydał rozkaz rozbrajania oddziałów Armii Krajowej. Pragnął stworzyć podległe sobie komunistyczne państwo.

Okupanci wykazywali się ogromnym okrucieństwem wobec słowiańskiej ludności. Ich celem było zniszczenie wszystkiego co polskie. Wszelkie dążenia narodowe, gdziekolwiek się pojawiające, były natychmiastowo rozbijane. Wielu Polaków nie godziło się ze swoim losem. Pragnęli wolności, odzyskania ówczesnego spokojnego życia dla siebie i swoich rodzin, lepszej przyszłości dla nowych pokoleń oraz gwarancji rozwoju niepodległej Polski. W związku z tym powstało wiele poakowskich oddziałów.

Ich działacze z pewnością zasłużyli na godne zapisanie się w naszej pamięci. W swojej wypowiedzi pragnę poruszyć temat niezłomnej walki o Naród Polski „Żołnierzy Wyklętych” z Lubelszczyzny, którzy ponieśli najwyższą ofiarę chcąc wyzwolić Polskę z komunistycznych rządów.

Pod koniec 1944 roku, po wkroczeniu Armii Czerwonej na Lubelszczyznę na tych terenach rozpoczęły się masowe represje, aresztowania, wywózki do ZSRR oraz procesy przed wojskowymi sądami. Polscy działacze niepodległościowi oraz żołnierze Armii Krajowej znaleźli się w tragicznej sytuacji. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (skrót PKWN) nawoływał do walki zbrojnej przeciwko Niemcom oraz pochwalał minione Powstanie Warszawskie. Pozory stwarzane przez konspiracyjne oddziały dawały nadzieję na naprawę aktualnej sytuacji. Żołnierzom nakazano pozostanie w gotowości.

Starano się o kontynuację szkoleń konspiracyjnych, a w wypadku wyraźnej konieczności propagowano podjęcie samoobrony. Celem działań miało być uświadamianie społeczeństwa o faktycznej roli PKWN i Armii Czerwonej oraz zachęcanie do bojkotu ich zarządzeń i niewstępowania do Wojska Polskiego.

W praktyce cel nie został osiągnięty, w miarę narastania represji w stosunku do członków AK, ludność przestała przywiązywać wagę do owego zalecenia. PKWN „sojuszniczo” związane z ZSRR w pełni podlegało nakazom wysyłanym z samej Moskwy. Narzucane wytyczne nie prowadziły do powrotu niezależnego państwa polskiego, a Stalin działał wyłącznie na swoją korzyść.

Podpułkownik Wojska Polskiego Edward Jasiński (ps. ,,Nurt”) uważał, iż obecna sytuacja wewnętrzna kraju jest jedynie przejściowym stanem i nie powinna załamywać dowódców AK. Dezorganizacja i ujawnianie się wielu żołnierzy po rozformowywaniu oddziałów skutkowało przepełnianiem się więzień i aresztów oraz zwiększeniem wywozów ludności do łagrów w głąb ZSRR. Działania te były spowodowane wiarą wielu działaczy konspiracji w ominięcie czekających ich represji w związku z wcześniejszym ujawnieniem się. 26 lipca 1944 r. pomiędzy rządem ZSRR oraz komunistycznym PKWN zostało wydane porozumienie, które stało się podstawą do nieskrępowanego przyszłego działania radzieckich służb specjalnych. Mieli oni na celu oczyszczenie tyłów od wszelkiego rodzaju grup i formacji emigracyjnego rządu, od zbrojnych oddziałów AK. Ofiary ujęte przez oddziały NKWD zostały skazane na wyroki śmierci, a egzekucje przeprowadzone zostały w miejscach nieznanych do dziś. W powiecie lubelskim Milicja i NKWD pacyfikowały wsie. Publiczne i tajne egzekucje bez wyroków sądowych na działaczach AK przeszły do porządku dziennego. Więzienia i obozy były już przepełnione, a propaganda PKWN nazywała konspiratorów bandytami, mordercami czy nawet pachołkami Hitlera. Poziom terroryzmu NKWD bezpretensjonalnie dorównywał gestapowskiemu. Wydawano dekrety, a zawarte w nich czyny podlegały karze więzienia, śmierci, utracie praw publicznych i obywatelskich praw honorowych. O wielu sprawach decydował sam Stalin. Był systematycznie informowany o sytuacji polskiego podziemia oraz aresztowaniach, co wynika z dokumentów radzieckich.

W Lublinie 1926 roku urodził się Zbigniew Matysiak. W tej samej miejscowości również dorastał.
Już od najmłodszych lat silnie związany był z wojskiem. Od 1944 roku działał w Armii Krajowej pod pseudonimem „Kowboj” i „Dym”. Bardzo dobrze wiedział, jak obchodzić się z bronią. Był członkiem oddziału „Romana”, czyli porucznika Romana Dudy. Stanowił on część zgrupowania „Cichego” polskiej konspiracyjnej organizacji działającej pod nazwą Narodowych Sił Zbrojnych (skrót: NSZ). Żołnierze „Romana” przede wszystkim podejmowali się walk z bandytyzmem na Lubelszczyźnie. Często w rękach ludności cywilnej znajdowała się broń, którą do swoich celów zaczęli wykorzystywać pospolici kryminaliści tworzący bandyckie oddziały podszywające się pod ruch oporu. Tępiąc bandytów, dawali miejscowej ludności sygnał, że Państwo Podziemne nadal istnieje i funkcjonuje. Ponadto żołnierze „Romana” zajmowali się zwalczaniem agentury Urzędu Bezpieczeństwa (skrót: UB) i NKWD likwidując ich mniejsze patrole. Przeprowadzali również akcje mające na celu zdobycie broni i mundurów.

Nie prowadzili bitew leśnych, gdyż Lubelszczyzna nie posiadała ich. Nie dało się zakładać obozowisk w lasach mających kilometr szerokości. Lasem była dla nich wieś, a ziemianką chłopska chata, która dawała schronienie. Domownicy dbali o dobro żołnierzy partyzanckich. Biedni gospodarze dzielili się z nimi tym, co mieli. Ukrywając walczących wiele ryzykowali, ponieważ UB nad chłopami, którzy wspomagali antykomunistyczne oddziały, znęcało się wyjątkowo. Wiedzieli oni bowiem, że bez nich podziemie nie istniałoby. Chłopi zaś mieli świadomość, że bez pomocy podziemia wiele rodzin podałoby ofiarą bandytów z którymi oddział „Romana” rozprawiał się bez litości. Oddział rozsypał się, gdy dowódca podczas jednej z akcji został postrzelony w udo. Zbigniew Matysiak oczywiście nie ujawnił się i dalej pozostał w konspiracji. Którejś nocy w jego mieszkaniu stawili się trzej uzbrojeni mężczyźni należący do UB. Po przeszukaniu zawieźli go do siedziby UB na Krótkiej w Lublinie. Pomimo, iż posiadał on ukrytą broń w mieszkaniu niczego nie znaleziono. Został on tam przesłuchiwany i dotkliwie kaleczony. W areszcie spędził w sumie 5 tygodni, po czym został przewieziony na zamek w Lublinie. Po kilku miesiącach wreszcie nadszedł dzień sądowego procesu, na który oskarżony w wyniku obrażeń wszedł na czworakach. Do niczego się nie przyznał oraz nic mu nie udowodniono, lecz skazano go na 8 lat więzienia za przynależność do grupy. Po wyroku przetransportowano go w wagonie towarowym do sieradzkiego więzienia. Chcąc zainicjować ucieczkę został dotkliwie pobity przez eskortę złożoną z żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (skrót: KBW). Uważał, iż ”w porównaniu z Zamkiem w Lublinie więzienie w Sieradzu stanowiło „sanatorium”.2 Po odsiedzeniu wyroku Zbigniew Matysiak planował pójść na studia. Pomimo iż dostał się na Uniwersytet Warszawski szybko zniknął z list przyjętych. Było to skutkiem zaklasyfikowania go jako „wroga” komunistycznego państwa – ,,Wyklętego”.

Dla tych żołnierzy podziemia którzy przeżyli nie było miejsca na Uniwersytetach. W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej byli obywatelami drugiej kategorii. Zemsta komunistów dosięgła także ich najbliższych. Prześladowano rodziców, rodzeństwo, krewnych, czy nawet następne pokolenia – dzieci.

Na Zamku Lubelskim, gdzie został osadzony Zbigniew umieszczono łącznie około 35 tysięcy osób. Budynek pełnił funkcję więzienia podlegającego NKWD szerząc strach wśród osadzonych i miejscowej ludności, aby tłumić w nich opór. Zaczęło ono funkcjonować we wrześniu 1944 roku. Jednym z pierwszych osadzonych był działacz komunistyczny Bolesław Kowalski. Wspomina on wydarzenia z 19 września, kiedy to grupę aresztowanych przeprowadzono z aresztu na Świętoduskiej na Zamek. Nieliczni przechodni oraz handlarze zostali informowani, że funkcjonariusze przeprowadzają zdrajców, Niemców i folksdojczów. W związku z propagandą więźniowie przeprowadzili manifestacje krzycząc, że są Polakami, żołnierzami AK. Pojmani trafiali do aresztów śledczych, gdzie przesłuchania połączone były z wymyślnymi torturami i dotkliwym biciem. Bardzo często brakowało dowodów winy, a przy nazwisku znajdowało się jedynie słowo „bandyta”. Zbigniew Jarecki (ps. ,,Hanka”) aresztowany w Lublinie 9 października wspomina swoje brutalne przesłuchania: „osadzono mnie w pomieszczeniu piwnicznym [ … ] Badania odbywały się[ … ] wyłącznie w nocy. Gdy śledztwo przedłużało się do rana, wówczas byłem aż do wieczora, czyli całą dobę, bez jedzenia i snu. [ … ] Po wyjściu śledczych żołnierze bili mnie[ … ]. Z końca śledztwa pamiętam połamanie żeber, gdy upadłem, po ciosie w głowę”.3

Wielu osadzonych po przesłuchaniach nie było w stanie iść o własnych siłach. Więźniowie byli najczęściej umieszczani w lubelskiej baszcie. Spędzali tam dwutygodniową kwarantannę w okropnych warunkach. Polscy wojskowi: Edward Krawczyk oraz Piotr Cytawa owe miejsce opisywali podobnie. Baszty były przepełnione, więźniowie spali na boku, leżąc na betonie, ponieważ nie było sienników. Jedzenie było okropne. Szerzyły się choroby, a osadzeni byli zawszeni. Po kwarantannie przenoszono ich do cel w głównym gmachu Zamku, które również były przepełnione do granic możliwości. Wyżywienie nie zaspokajało podstawowych potrzeb człowieka, co potęgowało skalę chorób. Często występowały przypadki tyfusu czy gruźlicy. Na Zamku już od początku listopada 1944 roku rozpoczęto również działalność Sądu Wojskowego Lubelskiego Garnizonu. Pierwsze procesy przeprowadzono zaś w dniu 5 listopada. Dziennie odbywało się od kilku do kilkunastu rozpraw wobec działaczy AK. Przy wydawaniu wyroków łamano wiele praw, co było skrupulatnie ukrywane. w· piwnicy budynku administracyjnego Zamku Lubelskiego odbywały się zaś egzekucje tych oskarżonych, którym wydano wyrok śmierci. Prowadzono również rozprawy przeciwko młodzieży szkolnej i studenckiej. Osadzano ich także w więzieniu lubelskim. Byli oni oskarżani o działalność konspiracyjną na terenie szkół. W związku z tym karano ich z całą surowością. Przeprowadzane wyroki miały na celu zastraszenie młodzieży i zmuszenie do uległości.
W rezultacie przeprowadzonych akcji przez władze bezpieczeństwa aresztowani zostali ciężko ranni.

Nie przeszkadzało to śledczym ani sądom. Po przeprowadzonych operacjach pozwani zostali kierowani na salę sądową, a po wymierzeniu kary śmierci, przeprowadzano na nich ową egzekucję. Przytoczę przykład dwóch ukrywających się braci: Józefa i Stanisława Mazurkiewiczów. Podczas pobytu w Janowie Lubelskim schronili się przed pogonią na strychu budynku. Po kilkugodzinnej walce obaj zostali ciężko ranni, a podpalenie budynku zmusiło ich do poddania się. W stanie krytycznym przewieziono ich do szpitala i natychmiast poddano przesłuchaniom. Po kilku dniach zostali umieszczeni na Zamku Lubelskim. Po zakończonym śledztwie odbyła się rozprawa, na którą Stanisław nie przyszedł o własnych siłach. Został postrzelony w kręgosłup, co poskutkowało paraliżem. Obaj odbyli długoletnią karę w więzieniu. Po uwolnieniu Stanisław odnotował w swoich zapiskach: „Kalectwo, które mnie dotknęło jest wynikiem karygodnej, antyhumanistycznej działalności urzędów i osób, które działały bądź jako funkcjonariusze państwowi, bądź jako organa państwowe”.4

Nie tylko mężczyźni nosili mundur. Płeć przeciwna również przysłużyła się okupowanej Polsce. Kobiety działały w konspiracji i stawiały czoła wrogom bez względu na konsekwencje. Jedną z nich była Zofia Gągała pochodząca z niewielkiej wsi Oszczywilk położonej niedaleko Ryk w województwie lubelskim.

Zosia urodzona w 1925 roku działalność konspiracyjną rozpoczęła w ZWZ-AK, współpracując z oddziałem „Orlika” pod pseudonimem „Blondynka”. Dziewczyna zajmowała się przenoszeniem konspiracyjnej poczty oraz pomagała rannym partyzantom. ,,Zosia nie bała się ryzyka, była młoda, odważna i kochała swoją Ojczyznę. Była gotowa zapłacić najwyższą cenę i poświęcić dla niej swe młode życie”.5

W ramach akcji wyzwoleńczej „Burza”, gdy niemiecka okupacja zbliżała się ku końcowi oddział „Orlika” samodzielnie wyzwolił Ryki. Szczęśliwi mieszkańcy przybywających do miasta żołnierzy witali kwiatami. Wkraczająca Armia Czerwona nakazała konspiratorom ujawnienie się. Niewielu posłuchało owego wezwania, a ci którzy zrobili to, znikali bez śladu. ,,Blondynka” również trwała w konspiracji, pomimo iż wojna formalnie zakończyła się. Rodzinie wydawało się, że wreszcie w ich życiu zagości spokój. Niestety Gągałom nie darowano przewinień. Zimą w ich gospodarstwie zawitali nieproszeni goście. Pod dom zajechał wojskowy pojazd, co mocno zaniepokoiło dziewczynę, choć nie dała po sobie poznać tego, co czuła. Została wywieziona na komendę Milicji Obywatelskiej w Rykach, gdzie dotkliwie ją kaleczono. ,,Blondynka” nie przyznała się do niczego, pomimo to i tak w jej protokole znalazły się zarzuty. Przynależność do organizacji, udzielanie schronienia ich członkom oraz wydawanie łącznikom korespondencji to działania podlegające karze. Komunistyczny doraźny sąd miał zadecydować o losie nie tylko „Blondynki”. Oprócz Zofii tego dnia osądzano dziewięć innych osób między innymi Jadwigę Narajczyk (ps.”Celina”). W trakcie procesu poproszono Jadwigę, aby spośród oskarżonych wskazała osoby, które z nią współpracowały. Kobieta wstała i powoli rozglądała się po przepełnionej sali po czym dosadnie, głośno i wyraźnie oznajmiła, że zna każdą osobę w tym pomieszczeniu, lecz nikogo nie wyda.
Za to została mocno uderzona w twarz przez jednego z żołnierzy.

Na rozprawie zapadły srogie wyroki między innymi wytyczono kary śmierci. Egzekucje zostały wykonane zaraz po ich osądzeniu, a ciał pozbyto się. Zofia zaś została skazana· na 1 O lat więzienia. Jej wyrok skrócono do 5. ,,Blondynka” oraz jej najbliższa rodzina wielokrotnie prosiła o warunkowe zwolnienie prezydenta Bieruta. Pomimo iż wnioski popierali mieszkańcy wsi Oszczywilk oraz lokalny sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, otrzymały one odpowiedź odmowną. Po wojennych przeżyciach Zofii Gągale pozostały poważne problemy zdrowotne oraz ogromna trauma. W domu milczano na temat jej pobytu w więzieniu.

Niestety większość znanych nam wojennych opowiadań to nie są historie przedstawione „z pierwszej ręki”. Żołnierze podziemia nie mają możliwości opowiedzenia o swoich działaniach okupacyjnych we własnym imieniu. Nie doczekali wolnej i niezależnej ojczyzny – postanowili oddać za nią życie. Podobne słowa widnieją na rodzinnym grobowcu Józefa Franczaka (ps. ,,Lalka”). Zginąwszy w 1963 roku, czyli 18 lat po wojnie, zapisał się w polskiej historii jako ostatni partyzant. W konspiracji spędził połowę swojego życia. Pochodził z Kozic Górnych koło Lublina. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na Lubelszczyznę Józef przez niewielki okres czasu działał na rzecz Ludowego Wojska Polskiego. Pomimo iż został przymuszony do przynależności udało mu się uciec na Wybrzeże. Niedługo później został rozpoznany, co poskutkowało ponownym powrotem na Lubelszczyznę. Udało mu się nawiązać kontakt z antykomunistyczną grupą partyzancką ze zgrupowania majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, z którą rozpoczął współpracę.
Pomimo ponownego złapania przez funkcjonariuszy UB udało mu się uciec. Na przekór niepowodzeniom wciąż działał na rzecz podziemia. Organizował zasadzki na małe patrole milicyjne oraz wymierzał kary konfidentom i funkcjonariuszom UB oraz MO. Inteligencja i przebiegłość były jego dominującymi cechami. Nawet w obliczu ran był w stanie trzeźwo myśleć. Podczas strzelaniny w 1948 roku został ranny w brzuch, jednak udało mu się uciec dzięki pomysłowości. Przebrał się wówczas za kobietę, co zupełnie zbiło z tropu szukających go funkcjonariuszy. Był dobry, otwarty i uśmiechnięty czym wzbudzał zaufanie wśród ludzi. Ci zaś zawsze byli skorzy do udzielenia pomocy „Lalusiowi”. Gdy musiał się ukrywać, wielu zaufanych ludzi zaoferowało mu schronienie, pomimo ryzyka jakie niesie ze sobą współpraca z konspirantem. Rozważał ujawnienie się do momentu, gdy nie dowiedział się o każe dożywocia, która go czekała. Ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Wierząc, że doczeka wolnej Polski postanowił ukrywać się. Działania poszukiwawcze prowadzone przez Służbę Bezpieczeństwa nazwano kryptonimem „Pożar”. Objęły między innymi zakładanie podsłuchów. 8 września 1961 roku w lokalnej gazecie został nawet opublikowany. list gończy, zawierający zdjęcie Józefa. Ostatecznie znaleziono go w domu Wacława Becia. ,,Lalek” do końca walczył o wolność, inicjując ucieczkę. Niestety został zauważony. Pomimo iż funkcjonariusz kazał mu się zatrzymać, mężczyzna uciekał oraz strzelał w jego kierunku. W wyniku odniesienia kilkunastu ran postrzałowych między innymi w serce Józef Franczak zmarł na miejsc·u zdarzenia.
,,Wyklęci” z bronią w ręku sprzeciwili się okupantom. Nie umieli paktować z wrogiem. Trwali w heroicz­nej walce pozostając wiernymi żołnierskiej przysiędze. Dzięki niezłomnej walce do ostatniej kropli krwi zostali oznaczeni najwyższym polskim odznaczeniem bojowym – Virtuti Militari. Pomimo nieludzkiego traktowania nie poddawali się. Ich życie pełne było rozterek, pokus, błędów czy złych wyborów. Poza codziennymi problemami zmagali się również z niedolą wojny. Wolność i niezależność, którą obecnie posiadamy jest zwycięstwem, za którego cenę ponieśli właśnie Oni – ,,Niezłomni Bohaterowie”. ,,Żołnierzami Wyklętymi” byli tylko w oczach okupanta, w naszych zaś na zawsze pozostaną ludźmi o lwich sercach, Żołnierzami Nieśmiertelnymi.

,,Więc zejdźmy godnie, nie szukajmy względów.

Do tych co padli doszlusujmy rzędów.
Zostanie po nas, jak otwarta rana, karta historii naszą krwią pisana”.6

„Tak właśnie chcą odejść. Godnie. Ale chcą również i mają do tego prawo, by w pamięci narodu jakiś ślad po nich pozostał”.7 Warto wspominać naszych bohaterów, nie tylko w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, czyli 1 marca.

,,Naród, który traci pamięć, przestaje być Narodem” – Józef Piłsudski.


  1. Słownik języka polskiego PWN.
  2. Marek A. Koprowski – „ŻOŁNIERZE WYKLĘCI. ZŁAP ALI GO I DOST AL CZAPĘ”. Strona I I 7.
  3. Zofia Leszczyńska „Lubelski Panteon Żołnierzy Wyklętych”. Strona 26.
  4. Zofia Leszczyńska „Lubelski Panteon Żołnierzy Wyklętych”. Strona 49.
  5. Szymon Nowak „Dziewczyny Wyklęte”. Strona 268.
  6. Zbigniew Kabata „Pokolenie Kolumbów” – wiersz
  7. Jerzy Śląski „Żołnierze WYKLĘCI”. Strona 260.

Źródła:
Joanna Wieliczka-Szarkowa „ŻOŁNIERZE WYKLĘCI – NIEZŁOMNI BOHATEROWIE”. Marek A. Koprowski – ,,ŻOŁNIERZE WYKLĘCI. ZŁAP ALI GO I DOST AL CZAPĘ”. Zofia Leszczyńska „LUBELSKI PANTEON ŻOŁNIERZY WYKLETYCH”.
Szymon Nowak „DZIEWCZYNY WYKLĘTE”.
Jerzy Śląski „ŻOŁNIERZE WYKLĘCI”.

Skip to content