XI Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2022 r.

Paweł Grabowicz

III miejsce

XI edycja – 2022 r. prace literackie szkoły ponadpodstawowe

Szkoła: Salezjańskie Liceum Ogólnokształcące im. Księdza Bosko w Łodzi
Klasa: III
Opiekun:


Tytuł pracy: „Z otchłani niepamięci do panteonu bohaterów narodowych na przykładzie lokalnego Żołnierza Niezłomnego – por. Zygmunta Wawrzyniaka ps. »Sęp«”

„Z otchłani niepamięci do panteonu bohaterów narodowych na przykładzie lokalnego Żołnierza Niezłomnego – por. Zygmunta Wawrzyniaka ps. Sęp”.
01.09.1939 roku wybuchła najstraszliwsza w skutkach wojna w dziejach świata, w której zginęło w sumie ponad 6 milionów obywateli Polski. Nasz kraj stał się pierwszą ofiarą tej wojny. Niestety zawarte sojusze z Anglią i Francją – na których to Polacy oparli swoją strategię obronną – okazały się tylko zapisami i nigdy się nie zmateńalizowały. Nazistowskie Niemcy pod wodzą Adolfa Hitlera w niedługim czasie zajmowały kolejne tereny Rzeczpospolitej, ale elity rządowe ciągle wierzyły w pomoc sojuszników. Niestety 17.09.1939 roku od wschodu zaatakowała Rosja, która zadała nam
decydujący cios w plecy, powodując upadek naszego kraju. Bezradny rząd II RP w takiej sytuacji został zmuszony do ewakuacji na tereny Rumunii, gdzie został internowany. Przez następne lata Polacy musieli się zmagać z okupacją niemiecką i rosyjską. Jednak mimo, że w końcu III Rzesza i ZSRR stanęły po przeciwnych stronach, to nie oznaczało to dla nas nic dobrego. Z rąk jednego okupanta dostaliśmy się w ręce drugiego. Już w 1944 roku wielu Polaków zrozumiało, że Rzeczpospolita nie będzie wolna, a władze przejmą polscy komuniści bezwzględnie wierni Stalinowi i jego zapleczu. Zapędy Kremla w pełni pokazywały, że chce w szczególności zniweczyć działania rządu na uchodźctwie oraz prężnie działającej na terenach okupowanych Armii Krajowej. Najlepiej ukazuje to zatrzymanie ofensywy radzieckiej i nie udzielenie pomocy powstańcom warszawskim. Tak więc dla ogromnej większości Polaków wojna i podbój ojczyzny wcale nie zakończyły się w maju 1945 roku. Dlatego właśnie wielu, głównie młodych ludzi nie złożyło broni po oficjalnym wyzwoleniu kraju w 1945 roku. W sumie w skład różnych grup konspiracyjnych wchodziło około 180 tysięcy osób, z których zginęło około 25 tysięcy. Do całej tej liczby należy dodać kilkaset tysięcy ludzi, którzy wspierali partyzantów w ich codziennych trudach i mimo, że bezpośrednio nie uczestniczyli w walce to trzeba wspomnieć, że bez nich jakiekolwiek działania byłyby bardzo trudne lub kompletnie niemożliwe. Każdy przejaw sprzeciwu wobec nowej władzy skupiającej się głównie w Polskiej Partii Robotniczej był surowo tępiony. Celem skutecznej likwidacji drugiej konspiracji zostało utworzone Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, które w terenie reprezentowały lokalne Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie w sposób szczególny zajmowano się tropieniem i zwalczaniem tzw. ,,reakcyjnych band”, czyli prawdziwych patriotów. To właśnie w tych urzędach w nieludzki sposób przesłuchiwano więźniów, maltretowano ich, bito i niestety bardzo często mordowano. Niektórym udało się wyjść żywym z tych strasznych miejsc, ale często nie potrafili wrócić do codzienności, co wynikało z bezpośrednich uszczerbków na zdrowiu fizycznym i psychicznym. Komunistom zależało na całkowitym wymazaniu z pamięci wszystkich jednostek związanych z konspiracją po zakończeniu II wojny światowej, ale także na wiecznym skazaniu ich na potępienie. Jednak historia pokazała, że ich nikczemne plany nie powiodły się, a dziś w wolnej Polsce pamiętamy i będziemy pamiętać o prawdziwych bohaterach – Żołnierzach Niezłomnych. W poniższej pracy postaram się w pełni ukazać cały proces przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych w szczególności na przykładzie porucznika Zygmunta Wawrzyniaka, który spoczywa na cmentarzu w mieście Kole, z którego pochodzę.
Jak wiadomo niektórzy krótko po wojnie łudzili się jeszcze, że w sposób demokratyczny jest możliwy sprawiedliwy podział władzy. W szczególności PSL na czele z Mikołajczykiem próbowało legalnie zawalczyć o głosy mieszkańców naszej ojczyzny. Jednak sfałszowane referendum z czerwca 1946 roku i wybory z początku roku 1947 definitywnie skreśliły wszystkie niepodporządkowane komunistom partie. W tym samym czasie, jak już wspomniałem we wstępie rzesze ludności występowało przeciw zdradzieckim pachołkom Moskwy. Na porządku dziennym dochodziło do oskarżania, przez pepeerowców, dawnych żołnierzy AK m.in. o tak haniebne czyny, jak kolaboracja z nazistami. Było to tak podłe poniżenie dla tych ludzi, którzy przec1ez oddawali życie, tracili bliskich i często sami doznawali różnych represji od Niemców. Bo czymże było osadzanie ich w jednej celi z niemieckimi żołnierzami, jak nie ich upodleniem i poniżeniem. Taki los spotkał m.in. podpułkownika Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, który w grypsach pisanych do swojej żony po prostu skarżył się, że były oficer Gestapo dostaje listy, a żołnierze, którzy walczyli

o wolną Polskę- nie. Kolejnym haniebnym przykładem było ubieranie w mundury Wermachtu aresztowanych uczestników zbrojnego podziemia walczącego z dyktatem moskiewskim, jak chociażby miało to miejsce w stosunku do majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory” i jego żołnierzy, którzy na procesy sądowe w takowe szaty byli ubierani. Słysząc przykładowo
o porwaniu i procesie szesnastu – przywódców Polskiego Państwa Podziemnego – Ci ludzie – rozumieli, jakie jest prawdziwe oblicze tzw. wyzwoleńców i ich polskich współtowarzyszy, a również sami pamiętali, jak sołdaci grabili polskie mienie, czy hańbili kobiety. To właśnie obrona gwałconej Polki przez rosyjskiego zwyrodnialca- bo żołnierzem nazwać go nie można i w konsekwencji jego zabójstwo było początkiem konspiracyjnej działalności sierżanta Wiktora Stryjewskiego „Cacko”. Dziś ciężko przeciętnemu Polakowi wyobrazić sobie, że za tak wyniosłe i bohaterskie czyny dostawało się 38 krotną karę śmierci, na jaką zapracował sobie swoją konspiracyjną działalnością wspominany tu „Cacko”. Jednak najbardziej może boleć świadomość, że zazwyczaj dokonywał tego Polak Polakowi. Ci ludzie byli zmuszeni do pójścia do lasu i nierównej walki, bo i tak trafiliby na lata do więzień lub straciliby życie, uprzednio przechodząc potworne śledztwo. Rotmistrz Witold Pilecki – jeden z najodważniejszych ludzi XX wieku – to co widział w Auschwitz, nazwał igraszką w stosunku do tego czego doświadczył z rąk polskich zdrajców podczas przesłuchań w ubeckiej katowni. Wspomniany już Łukasz Ciepliński nie miał złudzeń co do zamiarów swoich katów, którzy w trakcie przesłuchań połamali mu wszystkie kończyny, a na salę rozpraw przynosili go na kocu, że wyroki zapadły już w dniu aresztowania, dlatego aby potomni, a głównie jego syn Andrzejek mógł kiedyś zidentyfikować jego szczątki przed egzekucją połknął święty medalik. Represje nie dotykały tylko samych walczących, ale i całe ich rodziny. Ubowcy nie mieli żadnych skrupułów, co pokazuje jeden z wielu faktów, że potrafili na oczach oskarżonego maltretować przykładowo jego żonę, narzeczoną, czy nawet dzieci. Najlepszym tego przykładem jest historia przesłuchań Państwa Zarzyckich w lublińskiej katowni, gdzie ciężarną żonę bito do nieprzytomności w pokoju obok gdzie był przesłuchiwany jej mąż i na odwrót. W szkołach aparatczycy organizowali regularne pogadanki i wykłady o rzekomych zbrodniach dokonanych przez „zaplute karły reakcji”. Często niestety wykorzystywano do tego dzieci, jak chociażby córkę wcześniej przytoczonych Państwa Zarzyckich, którą maltretowana matka urodziła właśnie w więzieniu, gdzie wychowywała się ponad dwa lata – bez matki, która tuż po porodzie zmarła – a następnie po uwięzieniu ojca trafiła do sierocińca. I właśnie ta biedna, tak bardzo pokrzywdzona przez los dziewczynka, żeby móc pójść z innymi dziećmi na akademie okolicznościowe musiała mówić, że jej rodzice byli bandytami, ale ona na pewno nie pójdzie ich śladem. Również wiele cierpienia poniósł syn Józefa Jachimka „Stalina”, który będąc 15 letnim chłopakiem został aresztowany w 194 7 roku z powodu działalności ojca. Był brutalnie bity, odbito mu nerki i miał dosłownie dziurę w głowie, która powstała po uderzeniu kastetem. Próbowano go nawet otruć, prowokowano go do podjęcia ucieczki, aby móc go zastrzelić, ale jakiś ubek będący „człowiekiem jego ojca” zawsze go ostrzegał. Pod koniec 1948 roku, kiedy zabito „Stalina” kazano jego kilkuletnim córkom oglądać zwłoki i przyznać, że ich ojciec był bandytom. Chciano w pełni, aby powstał mit o rzekomych mordercach i zdrajcach, którzy nie chcą prawdziwie wolnej ludowej ojczyzny. Dla komunistów byli oni nikim. Nie respektowano wobec nich żadnych zasad, ani reguł panujących w cywilizowanym świecie. Przykładem takiego postępowania było wieszanie skazanych na karę śmierci – po sfingowanych procesach – wysokich rangom żołnierzy walczących z okupantem. Taką „haniebną” śmiercią zginął np. Generał Wojska Polskiego i dowódca Kedywu – August Emil Fieldorf „Nil”. Dla komuchów ten wybitny i oddany Rzeczpospolitej żołnierz nie zasłużył nawet na godne pożegnanie z tym światem 􀀈 czyli rozstrzelanie. W mniemaniu tej hołoty, która mieniła się władzą, Żołnierze Niezłomni nie zasłużyli nie tylko na uczciwy proces i sprawiedliwy wyrok, ale nawet na godny pochówek. Nawet po śmierci jeszcze ich upodlano, jak chociażby przez wystawienie zmasakrowanych zwłok na publiczny widok i ich obfotografowanie (takiego „zaszczytu dostąpił” major Antoni Żubryd „Zuch” z ciężarną małżonką Janiną), rozczłonkowanie ciała (to z kolei spotkało m.in. sierżanta Józefa Franczaka „Lalka”, którego zwłoki pochowano bez głowy, ta na szczęście po latach odnalazła się na lubelskiej uczelni), czy też wreszcie przez złożenie, choć ze złożeniem to nie miał często nic wspólnego ciała do bezimiennej mogiły. A że mit heroicznej walki o wolną Polskę jak – i odważnych, i bohaterskich postaw podczas bestialskich przesłuchań niósł się po okaleczonej ojczyźnie (na szczególną uwagę zasługują zarówno słowa wypowiedziane podczas procesu przez kapitana Romualda Rajsa „Burego” : ,,Ja jestem Polak i Katolik a wy jesteście pieski stalinowskie”, jak i kapitana Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca” skierowane do szefa Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi Mieczysława Moczara: ,,Jeśli padam na kolana, to tylko przed Bogiem”) trzeba było jeszcze do tej machiny niszczącej pamięć tamtych czynach za przędz kulturę. Stąd takie „dzieła” jak film „Znikąd donikąd”, czy liczna literatura (,,Worek Judaszów”), które miały pokazywać „prawdę” historyczną.

Nie inaczej miało być z naszym, kolskim bohaterem tamtych czasów, porucznikiem Zygmuntem Wawrzyniakiem „Sępem”. Tak jak Oni wszyscy miał być upodlony, zamordowany i zapomniany. A dlaczego tak się i w tym przypadku nie stało? O tym w dalszej części pracy. Na terenie miasta Koła, ale i całego powiatu kolskiego od listopada 1945 roku do kwietnia 1946 roku działała grupa pod dowództwem Zygmunta Wawrzyniaka „Sępa”. Urodził się on 14.01.1926 roku w Sompolnie, gdzie uczęszczał do szkoły powszechnej, a następnie do gimnazjum, którego nie ukończył z powodu wybuchu II wojny światowej. Okupanci chcieli go wcielić do Wermachtu, ponieważ jego matka miała korzenie niemieckie. Wychowany w duchu patriotycznym i miłości do Polski nie mógł się na to zgodzić, więc zaczął się ukrywać u znajomych osób. W 1942 roku zabił volksdeutscha, który chciał wydać miejsce jego kryjówki. Z tego powodu pojawiło się przed nim „widmo” aresztowania i dlatego wyjechał do Wiednia, gdzie bardzo pomogła mu znajomość języka niemieckiego. Zatrudnił się w tamtejszym szpitalu, ale niedługo później po ujawieniu, że gorzej traktował pacjentów niemieckich, znowu był zmuszony udać się w drogę powrotną do rodziny w kraju. Już do końca wojny ukrywał się w gospodarstwie u zaprzyjaźnionych rolników w rejonie Sompolna. Po zakończeniu działań wojennych dokładnie we wrześniu 1945 roku został przyjęty do gimnazjum w Kole, gdzie zamieszkał na prywatnej stancji. Ucząc się spotykał wielu swoich dawnych kolegów, którzy aktualnie działali w konspiracji głównie w najbardziej prężnie działających oddziałach pod dowództwem Jerzego Gadzinowskiego „Szarego” oraz Gabryela Fejchy „Ognia”. W tym miejscu należy zaznaczyć, że właśnie szczególnie w gminie Sompolno bardzo prężnie działało zbrojne podziemie. Przez pewien czas PPR musiało nawet zawiesić tam swoją działalność z powodu braku chętnych i niebezpieczeństwa śmierci, a nawet w 194 7 roku w Sompolnie zostało czasowo zamknięte gimnazjum, ponieważ panował tam „duch partyzancki i antyrządowy”. Wracając do „Sępa” to w 1945 roku już po dostaniu się do szkoły został zatrzymany przez UBP w Kole, ale do dziś nie znamy powodu tego aresztowania. Wiadomo jedynie, że zaproponowano mu współpracę, na którą przystał, ale nigdy na nikogo nie doniósł, co potwierdza brak jakichkolwiek donosów. Prawdopodobnie zrobił to tylko po to, aby pozbyć się zainteresowania jego osobą organów bezpieczeństwa. W listopadzie tego samego roku całkowicie angażuje się w działania antykomunistyczne, co przejawiło się rezygnacją z uczęszczania do szkoły. Zakłada wraz ze Stanisławem Dybowskim „Krukiem” i Mieczysławem Jarmińskim „Wirem” grupę konspiracyjną. Niedługo dołączyli do nich Józef Jaroszewski i Henryk Biliński. Próbują nawet przejąć posterunek MO w Kościelcu, co jednak nie dochodzi do skutku. Na przełomie 1945/1946 Wawrzyniak przygotowywał się za radą poznanej przez siebie łączniczki Delegatury Sił Zbrojnych Zofii Grzęskiej do wspólnego wyjazdu z kraju. Jednak doszło do nieznanego do dziś nieporozumienia między nimi i granicę polsko-czechosłowacką przekroczył sam. Jednak niedługo później został zatrzymany w Morawskiej Ostrawie i odesłany do kraju, gdzie wrócił do Koła. Podsumowując grupa „Sępa” do kwietnia 1946 roku przeprowadziła łącznie 17 akcji zbrojnych na terenie takich miejscowości jak: Koło, Budzisław, Straszków, Grzegorzew, Leszcze, czy Osiek Mały. Głównie zabierali z urzędów gminnych maszyny do pisania, a z posterunków MO broń, którą przechowywali u sprzyjających im rolników. Regularnie w miejscowościach rozwieszali plakaty i rozprowadzali. antykomunistyczne ulotki. Według późniejszych zeznań przed UB Zygmunt Wawrzyniak twierdził, że w sumie stan liczebny jego oddziału wynosił 22 osoby. Trzeba zaznaczyć, że głównodowodzący zawsze starał się uniknąć rozlewu krwi, dlatego m.in. nie chciał zgodzić się na propozycję niektórych konspiratorów, aby wysadzić areszt PUBP w Kole, a także na rozstrzelanie rozbrojonych ubowców. 23/24.04.1946 KP MO, PUBP wraz z WP z Kalisza w Kolonii Powiercie zorganizowali udaną obławę na Wawrzyniaka podczas, której zatrzymano również 9 innych osób. Wawrzyniak podczas brutalnego śledztwa przyznał się do winy, ale nikogo nie wydał. 11.05.1946 roku w kinie „Świt” odbył się pokazowy proces, na którym sądzono 6 osób z grupy „Sępa” przez Sąd Okręgowy w Kaliszu podczas sesji wyjazdowej w Kole. Wawrzyniak został skazany na karę śmierci. Na widownię burmistrz Koła Piotr Wojciechowski kazał spędzić wszystkich urzędników miejskich, aby zobaczyli proces „polskich bandytów”. Na sali była m.in. wówczas 21-letnia Kazimiera Pawlak, która wspominała, że wiele osób wraz z nią nie mogło powstrzymać łez przed tym ogromem niesprawiedliwości, jaka wylała się na polskich patriotów. Dzięki niej tak naprawdę przetrwała pamięć o tej zbrodni, ale o tym napiszę szerzej później. Wyrok śmierci na „Sępie” wykonano 26.05.1946 roku przed sporą ilością mieszkańców Koła nieopodal lokalnego cmentarza. Według jego rodziny była to na swój sposób wyjątkowa egzekucja, gdyż było wiele obserwatorów, a pluton odmówił strzelania (Wawrzyniak miał zaledwie 20 lat) i w końcu osobiście zastrzelił go sam prokurator. Tego samego dnia pochowano – a w zasadzie zakopano – go pod murem nekropolii. Niedługo później niejawnie jego ojciec skontaktował się z grabarzem i dokonali ponownego pochówku już w trumnie ( ojciec był stolarzem) na terenie cmentarza. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że dzięki uprzejmości bydgoskiego IPN-u dowiedziałem się, że również brat Zygmunta – Józef Wawrzyniak był związany z podziemiem. Dotarłem do teczki o kryptonimie „Meliniarz” związanej z rozpracowywaniem Józefa w latach 60, który był podejrzewany o dalsze kontakty z dawnymi członkami „band rabunkowych”. Po 1945 roku należał do grupy „Burego”, a także zajmował się kolportażem ulotek antypaństwowych.
Według wydanej w 1986 roku książki pt. ,,40 lat działalności Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej w rejonie kolskim 1946-1986″ liczba osób w grupie „Sępa” wynosiła 38. Ponadto jest wspomniane, że jej członkowie by li wyłapywani do początku roku 194 7, w którym to ich grupa została doszczętnie rozbita. Dosłownie na każdej stronie przewija się ciągłe atakowanie i poniżanie Żołnierzy Wyklętych w tym powyższej grupy. Podkreślane jest to, że „bandy reakcyjnego podziemia” wraz z PSL-em dążyły do przejęcia władzy wraz z „opcją londyńską”, które to miały rzekomo grabić i mordować miejscową ludność oraz obalić legalny rząd PPR-u. Najbardziej przykre są opisy radości i satysfakcji ormowców z powodu śmierci przywódców konspiracji w-tym „Sępa” i ciągłe rzucanie w nich różnymi obelgami.
Podczas rozmów z najstarszymi mieszkańcami kamienicy na ul. Grodzkiej, gdzie mieściła się siedziba UB w Kole, dowiedziałem się, że część piwnic w latach 50 została zamurowana. Według nich możliwe, że znajdują się tam szczątki przetrzymywanych aresztantów, a także

ślady zbrodni. To miejsce cały czas czeka na dokładne zbadanie przez historyków, a możliwe ofiary na godny pochówek. Na początku lutego br. dzięki uprzejmości mieszkańców mogłem osobiście zobaczyć najniższe kondygnacje w byłej siedzibie UBP. Do dziś to miejsce budzi lęk i grozę oraz pokazuje, że każdy kto się tutaj dostał do aresztu nie miał najmniejszych szans na ucieczkę. Około 35 lat temu dziedziniec kamienicy był wyrównywany i remontowany, a mieszkańcy wspominają, że wydobywano wtedy stamtąd wiele ludzkich kości. Do lat 80 kiedy opał przywożono dla mieszkańców furmankami to nigdy konie nie chciały wjechać właśnie tylko na dziedziniec dawnego UBP. Wszystko składa się na jedną całość, a to miejsce skrywa jeszcze wiele tajemnic, które mam nadzieję odkryją i zbadają w niedługim czasie powołane do tego instytucje państwowe. O urzędzie na Grodzkiej słyszałem także podczas. wielu spotkań z najstarszymi mieszkańcami Koła. W latach 1945-1956 kiedy funkcjonował, wielu Kolan bało się przechodzić obok budynku, a ogólna buta funkcjonariuszy przejawiała się w ich codziennym życiu. Przykładowo Jadwiga Zajfert urodzona 03.10.1925 roku opowiadała mi, że na początku lat 50, kiedy pracowała w Domu Książki to pożyczyła jedno wydanie ubekowi. Przez długi czas nie chciał jej zwrócić, a kiedy zatelefonowała w tej sprawie do urzędu UB została zwyczajnie zwyzywana. Ubecy czuli się nietykalni i pozwalali sobie na bardzo wiele.
PPR-owi, a potem PZPR-owi wydawało się, że osiągnęli sukces i ten okres z historii skutecznie wymazali. Na szczęście były to tylko złudne wyobrażenia. Tak naprawdę rodziny, przyjaciele, ale i zwykli ludzie znali prawdę oraz przekazywali kolejnym pokoleniom pamięć o tych, którzy nie złożyli broni po 1945 roku. Potajemnie w wielu miejscach upamiętniając tamtych bohaterów składano kwiaty i zapalano znicze. Wraz z nadejściem 1989 roku oficjalnie upadła władza komunistyczna. Jak wiadomo na początku lat 90 nie udało się dokonać pełnej dekomunizacji, gdyż część ówczesnych elit nie chciała do tego dopuścić. Wielu dawnych aparatczyków przez kolejne lata sprawowało władzę w różnych instytucjach publicznych. Jednak prawdą jest, że od tamtego pamiętnego roku zaczął się powolny proces przywracania hołdu prawdziwym patriotom. Rozpoczęło się wiele procesów rehabilitacyjnych niesłusznie skazanych, a żyjące osoby, które bezpośrednio brały udział w walce partyzanckiej zaczęły publicznie i jawnie przekazywać Polakom swoje często traumatyczne wspomnienia. Na pewno przełomem stało się określenie całego środowiska drugiej konspiracji terminem Żołnierze Wyklęci – dokonane po raz pierwszy przez Ligę Republikańską w 1993 roku, a potem jeszcze bardziej spopularyzowane dzięki wydaniu książki Jerzego Ślaskiego pt. ,,Żołnierze Wyklęci”. Kolejnym milowym krokiem było ustanowienie 01.03.2011 roku Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, gdyż właśnie tego dnia w 1951 roku został wykonany wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Wtedy została tak naprawdę w pełni uczczona pamięć o wszystkich działaczach drugiej konspiracji, a także oficjalnie III RP w pełni oddała im hołd ( chodź niestety i dziś zdarzają się zakłamania, a także szkalowanie dobrego imienia Wyklętych przez ludzi będących często potomkami dawnych katów i oprawców). Ważnym też punktem dla świadomości obywateli o tym okresie historii były ekshumacje Żołnierzy Niezłomnych dokonane na tzw. Łączce przy murze cmentarnym Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie w latach 2012-2017. Pokazało to w pełni bezduszność władzy ludowej, która to po potajemnym pochówku więźniów kazała umieścić w tym miejscu kompostownię, a potem śmietnik. Od tamtego okresu w Polsce powstało wiele organizacji patriotycznych, które przywracały i przywracają pamięć uczestnikach tego niepodległościowego zrywu. Współcześnie żyjący Wyklęci są odznaczani, spisuje i nagrywa się ich wspomnienia, a także zaprasza na różne uroczystości patriotyczne, aby mogli uczyć młode pokolenia prawdy historycznej. Tyle lat musieli czekać na uczciwą ocenę ich osobistych decyzji.

Taką samą trudną drogę trzeba było odbyć, aby przywrócić dobre imię osobie Zygmunta Wawrzyniaka „Sępa”. Przez proces pokazowy, wykonanie wyroku śmierci na oczach wielu mieszkańców Koła, a także ogólnemu zaangażowaniu aparatu partyjnego w rozpowszechnianie rzekomych informacji o zbrodniach skazanego chciano, aby w społeczeństwie wszyscy byli przekonani o słuszności kary i ewentualnemu ostrzeżeniu, że każdy sprzeciwiający się władzy ludowej może skończyć tak jak on. Niedługo po drugim pochówku – tym razem już w trumnie wykonanej przez jego ojca – grabarz ostrzegał miejscowych, aby lepiej nie zatrzymywali się nad tą mogiłą, gdyż służby mogą obserwować to miejsce i każdy może mieć z tego powodu nieprzyjemności. Takie wskazanie dostała również Kazimiera Pawlak, która jak już wspomniałem była bezpośrednio obecna na procesie pokazowym. Jednak mimo . niebezpieczeństwa postanowiła zaopiekować się grobem. Przez lata składała tam kwiaty, zapalała znicze, czy modliła się w intencji zmarłego rówieśnika. Według jej relacji w latach 60 ubiegłego stulecia przyjechali bliżej nieznani jej ludzie i na miejscu pochówku Wawrzyniaka umieścili prostą betonową płytę z napisem „Zygmunt Wawrzyniak, lat 20, zginął śmiercią tragiczną”. W latach 90 z racji zatarcia się starych napisów umieszczono małą tablicę na nagrobku, którą jeszcze parę lat później uaktualniono o prawdziwe okoliczności śmierci, którą ufundował brat Kazimiery Pawlak – ks. Ryszard Herman. Pani Kazimiera poświęciła całe swoje życie, aby pamięć o prawdziwym bohaterze nie umarła i żeby o jego poświęceniu dowiedziały się kolejne pokolenia. Przez ponad 70 lat niezależnie od przeciwności losu wiernie trwała, jako strażniczka pamięci tamtych wydarzeń. I mimo, że starała się zainteresować losem Zygmunta Wawrzyniaka coraz to większe grono osób, dopiero w 2012 roku zorganizowała się grupa mieszkańców Koła, która zaangażowała się w jego powrót do panteonu bohaterów. Sam również, jako bardzo młody człowiek zafascynowałem się jego postawą i męstwem. Regularnie spotykaliśmy się przy jego grobie wraz z Panią Pawlak. Po jednej z Mszy Świętych jakie były organizowane w intencji Zygmunta Wawrzyniaka udaliśmy się grupą około 30 osób na jego grób. Była też wśród nas Pani Kazimiera, która bardzo cieszyła się z naszej obecności, ale w pewnym momencie uklęknęła przed mogiła i płacząc powiedziała: ,,Zygmuś ja tyle lat przychodziłam do Ciebie sama, samiusieńka , a teraz jest tu ze mną tak wielu ludzi i to głównie młodych ludzi, którzy przyszli tu specjalnie dla Ciebie”. Słowa te wspomniał w 2016 r. podczas uroczystego pogrzebu Prezes Stowarzyszenia Kolscy Patrioci dodając „Panie Poruczniku dziś do Pana grobu przybyły nas setki, a może tysiące” . W 2014 powstało lokalne stowarzyszenie „Kolscy Patrioci”, które rozpoczęło na terenie naszego powiatu proces przywracania pamięci o Żołnierzach Niezłomnych, a w szczególności o Wawrzyniaku. Regularnie na początku marca każdego roku odbywały się w moim mieście tygodnie pamięci o Wyklętych. W programie znajdował się przemarsz ulicami miasta, składanie kwiatów pod tablicą upamiętniającą ofiary UBP na Grodzkiej i na grobie por. Zygmunta Wawrzyniaka. Miały miejsce liczne msze święte w intencjach zmarłych konspiratorów, darmowe pokazy filmów o tej tematyce w lokalnym kinie, występy słowno-muzyczne młodzieży, koncerty zespołów oraz artystów muzyki patriotycznej w tym zespołu Forteca, rapera Tadka, czy barda Andrzeja Kołakowskiego, a także „Bieg Tropem Wilczym”. Wszystkie te przedsięwzięcia miały przybliżyć społeczeństwu historię tamtych dni i sylwetki ich bohaterów. Ponadto co roku organizowano spotkania z historykami, żyjącymi żołnierzami podziemia np. Jerzym Widejko oraz z ich dziećmi m.in. Markiem Franczakiem, Januszem Niemcem, Magdaleną Zarzycką-Redwan, Romualdem Rajsem, Krzysztofem Bukowskim, czy Andrzejem Stryjewskim. Dzięki ogromnej pracy non profit stowarzyszenia, a także wsparciu lokalnych władz udało się w końcu doprowadzić. do przeniesienia w 2016 r. szczątków „Sępa” z miejsca pod śmietnikiem na centralny teren kolskiej nekropolii. Po tylu latach Koło dopiero w pełni uczciło trudy tegoż wielkiego patrioty. Na uroczystość przybyła siostra Wawrzyniaka – Stanisława Malinowska, Kazimiera Pawlak, władze lokalne, parlamentarzyści, poczty sztandarowe, żyjący potomkowie żołnierzy wyklętych m.in. Marek Franczak, a także wielu mieszkańców powiatu kolskiego. Wtedy też Zygmunt Wawrzyniak został pośmiertnie mianowany na stopień porucznika. Dzięki staraniom „Kolskich Patriotów” w 2017 r. Kazimiera Pawlak została uhonorowana medalem Światowego Związku Armii Krajowej. W 2020 roku Pani Kazimiera zmarła w wieku 95 lat. Spełniła swoją ziemską misję w pełni. Potwierdziła, że jednostka może wiele zdziałać. Na koniec chciałem tylko wspomnieć, że przez lata stowarzyszenie angażując się w przywracanie pamięci o „Sępie” nieraz spotkało się też z wielką agresją i niechęcią części lokalnego społeczeństwa. Sam niejednokrotnie byłem obrażany i wmawiano mi, że nie mam wiedzy historycznej, że czczę i „wynoszę na ołtarze” zwykłych morderców. Na szczęście nigdy nie ustaliśmy w walce o dobre imię naszych bohaterów.
Przez kilkadziesiąt lat rządów komuniści chcieli zupełnie potępić i wymazać z historii ludzi, którzy nie złożyli broni po 1945 roku. Najpierw służby brutalnie przesłuchiwały, aby potem skazać na długoletnie więzienie lub karę śmierci. Zwieńczeniem okrucieństwa było bezczeszczenie zwłok i składanie ich do bezimiennych mogił. Myśleli, że będą rządzić wiecznie, a ich zbrodnie nigdy nie ujrzą światła dziennego. Chcieli, aby przyszłe pokolenia widziały początki ludowej ojczyzny, jako jedynie walkę służb bezpieczeństwa z rzekomymi bandami rabunkowymi itp. Na szczęście żyjemy dziś w wolnej i niepodległej Rzeczpospolitej, w której znamy już w pełni prawdziwych bohaterów i ich pełne odwagi oraz miłości do kraju czyny. Należy pamiętać, że ta dzisiejsza nasza wiedza przetrwała w głównej mierze dzięki pojedynczym jednostkom – kustoszom pamięci – którzy często poświęcili swoje życie na przywracanie hołdu prawdziwym patriotom, wiernym do końca swojej matce – ojczyźnie. Tak jak Kazimiera Pawlak wielu tych ludzi najpierw narażając życie w Polsce rządzonej przez aparatczyków Moskwy, a potem już w wolnym kraju stali wiernie na straży dobrego imienia Żołnierzy Niezłomnych. Jako kolejne pokolenia musimy dalej oddawać cześć tym którzy walczyli, ale i również przejmować pałeczkę od tych , którzy wiernie pilnowali, aby nie fałszować i przeinaczać historii, żeby mogli w spokoju odchodzić z tego świata w przekonaniu, że ich misja w pełni została wykonana, a także w świadomości, że mają godnych następców. Każdego roku umiera wielu Żołnierzy Wyklętych i na pewno nadejdzie za kilka, kilkanaście lat taki moment, kiedy nie będzie już z nami nikogo z nich. W tym miejscu rodzi się ogromne zadanie dla nas – osób pasjonujących się tematyką tych prawdziwych bohaterów – żebyśmy pielęgnowali pamięć o tamtych czasach i przekazywali prawdę następnym pokoleniom. W ostatnich latach wiele osób będących spadkobiercami minionego ustroju chce znowu wrzucić część Wyklętych do wora bandytów, ale nie możemy na to pozwolić. Pamiętajmy, oddawajmy hołd, zachęcajmy innych do poznawania historii, a prawda o Żołnierzach Wyklętych przetrwa na wieki, ponieważ zostali oni już na stałe wpisani do panteonu bohaterów narodowych. Cześć i chwała bohaterom!


Bibliografia:

  • Dzikowski L. i in., 40 lat działalności Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej w rejonie kolskim 1946-1986. Koło 1986
  • Kępa J. i Korpyś I., 100 Żołnierzy Wyklętych. Częstochowa 2018
  • Paczoska-Hauke A., Działalność grupy Zygmunta Wawrzyniaka „Sępa” w powiecie kolskim (listopad 1945r. kwiecień 1946r.). W: red. nauk. Łuczak A. i Pietrowicz A., Konspiracja antykomunistyczna i podziemie zbrojne w Wielkopolsce w latach 1945-1956. Poznań 2016
  • Rajski K., Wilczęta. Rozmowy z dziećmi Żołnierzy Wyklętych – tom 1 i 2. Lublin 2014, 2015

Skip to content

Dołącz do naszego newslettera

Jeżeli chcesz na bieżąco otrzymywać informacje o działaniach, na temat Konkursu, zapisz się do naszego newslettera.